Choć tegoroczne straty Poczty Polskiej oszacowane zostały na około 700 milionów złotych, Rzeczpospolitej udało się ustalić, że ta może być jeszcze większa. W ocenie ekspertów, do których udało się dotrzeć serwisowi, "sytuacja państwowej firmy jest krytyczna". Dotyka to również pracowników, ponieważ nie ma środków na podwyżki czy premie świąteczne. To może skończyć się upadłością.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Wygląda na to, że problemy państwowej spółki są poważne. Eksperci twierdzą, że nie ma "pieniędzy na inwestycje, wypłatę rosnących wynagrodzeń, oczekiwanych podwyżek czy tradycyjnych premii świątecznych".
Dalsze funkcjonowanie operatora stoi pod znakiem zapytania, a los ponad 60 tys. pracowników wisi na włosku
- informuje Rzeczpospolita. Dziennikowi udało się dotrzeć do najnowszych analiz, które potwierdzają złą sytuację spółki. Te zostały opracowane przez Przemysława Sypniewskiego, byłego prezesa Poczty Polskiej, który zrezygnował ze stanowiska na miesiąc przed wyborami kopertowymi. W jego opinii prognozowana strata firmy w tym roku ma sięgnąć 700 mln złotych. Jak podkreśla Rzeczpospolita, ostatecznie może być to nawet 880 milionów złotych.
(...) kapitał zakładowy narodowego operatora to 960 mln zł, a kapitał zapasowy - niecałe 400 mln zł
- zaznacza dziennik.
Sam były prezes spółki mówi wprost, że niebawem może paść stwierdzenie "sytuacja Poczty jest dramatyczna". Oznacza to również, że potencjalna upadłość spółki jest dziś realnym zagrożeniem. Rzeczpospolita postanowiła zasięgnąć opinii również u samych zainteresowanych, jednakże ci nie chcieli na ten moment komentować doniesień dotyczących gigantycznych strat oraz przekazywać informacji na temat sytuacji finansowej spółki.
Upublicznienie wyników finansowych nastąpi po zatwierdzeniu sprawozdania finansowego przez walne zgromadzenie, nie później niż w ciągu sześciu miesięcy od dnia bilansowego
- odpisało Rzeczpospolitej biuro prasowe operatora. Zdaniem Przemysława Sypniewskiego prognozowane wyniki nie są wyłącznie skutkiem zaniedbań, które miały miejsce w ostatnich latach, lecz także "zaniedbań strategicznych".
To cud, iż tak duża firma, ostatnia chyba z okresu PRL, przetrwała aż tak długo, bez praktycznie żadnego wsparcia ze strony państwa, a często przejmując za to państwo liczne obowiązki
- skwitował.