31 marca 1989 roku o godzinie 5 kierowcy pędzący w stronę Londynu autostradą M25 zamarli. Na ich oczach niebo przemierzał trudny do zidentyfikowania obiekt o dziwnym kształcie. Jakby konsternacji było mało, cała jego powierzchnia zachłannie migotała, niepokojąco przypominając sceny z filmu "The Invaders". Policja szybko została poinformowana, że oto nadciąga UFO.
Możemy sobie tylko wyobrażać, jak wielkie zdziwienie pojawiło się na twarzy policjanta, który dostał zgłoszenie o "latającym święcącym spodku", który wylądował na polu w Surrey. Funkcjonariusze zostali postawieni do pionu. O incydencie poinformowano także brytyjską armię, a niedługo potem wieści dotarły do wszystkich stacji radiowych i telewizyjnych. Nie było wyjścia. Reakcja okazała się nieunikniona.
W Surrey pojawiły się trzy jednostki policyjne. Służby otoczyły obiekt. Jeden z policjantów, trzymając w trzęsącej się ręce pałkę, zbliżył się do dziwnego obiektu. Nie wiedział właściwie, czego się spodziewać. Nagle drzwi spodka zaczęły się powoli otwierać. Z wewnątrz wydostała dziwna substancja przypominająca dym. Nastała cisza. Wszyscy oczekiwali w napięciu, co stanie się dalej. Wtem ujrzeli postać w srebrnym kostiumie. Pojawiła się i uciekła. Surrey opanował przeraźliwy krzyk obecnych na miejscu służb.
Choć początek tej historii brzmi jak scenariusz dobrego filmu o UFO, okazała się tylko niewinnym żartem. Sprawcą całego zamieszania był miliarder Richard Branson.
Świat odetchną z ulgą, gdy okazało się, że srebrnym E.T. okazał się nie kto inny jak Richard Branson, a jego latający spodek - zwykłym balonem. Podobno miliarder planował wylądować w Hyde Parku 1 kwietnia, jednak ze względu na nieustannie zmieniające się warunki pogodowe został zmuszony do przyspieszenia swojego planu.
Na początku policja nie widziała w tym nic zabawnego i zagroziła nam aresztowaniem za marnowanie ich czasu. Na szczęście szybko dołączyli do zabawy i wyszli z uśmiechami na twarzach
- wspomina Richard Branson w artykule dla portalu Virgin. W rzeczywistości jednak policja początkowo nie była tak miła, jak wspomina to miliarder.
To szczęście, że nie doszło do poważnego wypadku. Stworzono zagrożenie dla kierowców, którzy zatrzymywali się, żeby popatrzeć w niebo
- powiedział wówczas w oświadczeniu starszy inspektor Andrew Neilson z komendy policji w Surrey. Ostatecznie jednak Branson nie został aresztowany i z uśmiechem na ustach wspomina dawne czasy. W 2019 roku opublikował na Twitterze wpis, w którym zaznaczył:
Zrobiliśmy kawał i wiele lat temu przelecieliśmy UFO nad Londynem (o nazwie Virgin Galactic Airways). Teraz naprawdę latamy statkami kosmicznymi.