• Link został skopiowany

Zainwestowali w fotowoltaikę. Dostali rachunek na 37 tysięcy złotych

Fotowoltaika to ekologiczne rozwiązanie, które z założenia ma pozwolić nam nieco zaoszczędzić. Aspekt finansowy jest nawet decydujący dla wielu osób. Tym razem jednak rachunki za prąd - ku wielkiemu rozczarowaniu właścicieli - znacząco wzrosły. W starciu z dostawcą energii pomogła dopiero "Interwencja".
Czy fotowoltaika tak naprawdę się opłaca? (zdj. ilustracyjne)
Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl

Instalacja paneli fotowoltaicznych nie jest tanią inwestycją, ale w dłuższej perspektywie ma być bardzo opłacalna. W związku z tym charakterystyczne ekrany pojawiają się coraz częściej na dach czy przy domach w całej Polsce. Na podobny krok zdecydowało się pewne małżeństwo z Podkarpacia. Początkowo nic nie wskazywało na to, jak duże problemy będą się z tym wiązać.

Zobacz wideo Piotr Kuczyński: Z cenami prądu i gazu nie będzie tak źle, jak się zapowiadało

Czy fotowoltaika tak naprawdę się opłaca? Zamiast oszczędzić, dostali gigantyczny rachunek

Sprawa państwa Białek stała się tematem jednego z odcinków "Interwencji" na antenie Polsat News. Małżeństwo postanowiło zainstalować fotowoltaikę w wynajmowanym przez nich sklepie w Tokach, jednocześnie zmieniając dostawcę prądu na PGE. Było to kluczowe dla dalszych losów ich biznesu.

Instalacja 20 kW, to było 90 tysięcy złotych. Duża instalacja, duża inwestycja, ale to pozwalałoby nam, żeby móc dalej prowadzić sklep. Podpisałem standardową umowę na dystrybucję i sprzedaż energii z zamrożeniem ceny energii. Spodziewałem się, że rachunki będą niższe. Zerkałem często, sprawdzając, ile prądu zostało wyprodukowane i byłem zadowolony, że w sumie niedużo zużywam tej energii

- relacjonuje Michał Białek, cytowany na oficjalnej stronie programu. Niestety te pozytywne odczucia trwały jedynie do momentu otrzymania pierwszego rachunku za prąd. Okazało się bowiem, że małżeństwo miało do zapłacenia 37 tysięcy złotych. Później udało się ustalić, że cena energii elektrycznej wynosiła 2,10 złotych, choć przy zawieraniu umowy ustalana była stawka w wysokości niecałych 70 groszy. Jak to możliwe?

Okazało się, że nie na ten punkt poboru zostało założone zamrożenie na cenę energii, tylko na inny budynek, w którym już miałem podpisaną umowę z PGE, w którym mam zerowe zużycie. A tu mam zużycie 10 tys. kWh rocznie

- wyjaśnia Michał Białek. Małżeństwo kilkukrotnie reklamowało swoją sprawę, ale bezskutecznie. Pomogło dopiero zaangażowanie strony trzeciej.

Ukryte koszty fotowoltaiki mogą zaskakiwać. Powód wysokich rachunków był nieoczywisty

Bezradne małżeństwo zwróciło się o pomoc do "Interwencji", przy czym dziennikarze na początku też mieli problem z otrzymaniem wyjaśnień w oddziale, gdzie powstał błąd. Odpowiedź nadeszła w końcu po mailowym kontakcie z PGE. Redakcja została poinformowana, że reklamację z Podkarpacia rozpatrzono pozytywnie, a odpowiednie pismo wysłano również do samego klienta.

Po otrzymaniu pisma, klient powinien dostarczyć nam skorygowane oświadczenie oraz przekazać informację, dla którego PPE [Punktu Poboru Energii — przyp. red.] oświadczenie zostało złożone błędnie. Po dostarczeniu informacji przez klienta wykonamy korekty rozliczeń

- czytamy w przesłanym wyjaśnieniu PGE.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: