Na samą myśl o Czarnym Piątku sprzedawcy załamują ręce. Kto może go uniknąć, ten za wszelką cenę to zrobi. Mówi się nawet, że to stokroć gorszy czas niż świąteczne szaleństwo tuż przed Wigilią. Sporo ludzi nie potrafi opanować emocji, a na myśl o promocjach zamieniają się w prawdziwych łowców okazji. Czasem kosztem zdrowia i nastroju innych. Kłótni o towar, hałasu i tłumów w ten dzień niestety nie brakuje, a to dopiero początek.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Podczas Czarnego Tygodnia, a tym bardziej samego piątku, który nastąpi już jutro, 23 listopada 2023 roku, w sklepach panuje ogromny bałagan. Nie jest on jednak winą zabieganych pracowników, a raczej klientów przetrząsających półki w poszukiwaniu upragnionych produktów. Święto promocji to niestety nie tylko specjalne okazje i dobry moment na zakup prezentów pod choinkę, ale i promowanie konsumpcjonizmu, pole do drobnych oszustw oraz wyjątkowo nerwowa atmosfera. Nic dziwnego, że pracownicy marketów woleliby zostać wtedy w domach. Niestety wielu z nich nie ma takiej możliwości i tylko myśli o tym, by koszmarny dzień w pracy się skończył. W rozmowie z WP Kobieta padło sporo zaskakujących wyznać wprost od sprzedawców. Pani Kasia pracująca w sieciówce na samą myśl o jutrze jest przerażona. Rok temu Czarny Piątek wyglądał po prostu koszmarnie.
W tamtym roku ludzie rozrzucali ubrania po ziemi. Doszło nawet do rękoczynów przy kasie. Na hasło "promocja" ludzie dziczeją. Nawet jeśli mowa o obniżce za gumki do włosów z 8 na 4 złote. (...) Losowaliśmy, kto weźmie dyżur w piątek. Niestety padło na mnie i jestem załamana.
- wyznaje szczerze. Takich historii jest bez liku, a z roku na rok szaleństwo przybiera na sile. Jak jednak przyznają sami pracownicy, często firmy wykorzystują okazję zakupowej manii tylko po to, by osiągnąć większe zyski. Promocje nie są więc tak opłacalne, jak się wydaje, a wszystkie te nerwy i pośpiech okazują się co najmniej przesadne. Społeczeństwo zdaje się być jednak w tej kwestii podzielone i można spotkać się ze skrajnymi opiniami.
Choć Black Friday to doskonały moment na zrobienie świątecznych zakupów, warto wiedzieć, jak uchronić się przed potencjalnymi oszustami, których nie brakuje. Wielu sprzedawców systematycznie podwyższa ceny tuż przed Czarnym Tygodniem, by w dzień promocji obniżyć kwotę do tej sprzed całej akcji. W związku z tym część Polaków uważa, że w naszym kraju nie ma prawdziwego święta zakupów, a jedynie napompowane okazje. Inni uważają jednak, że z odpowiednim podejściem uda nam się nieco zaoszczędzić na promocjach. Pytanie tylko, czy warto dla tych kilkudziesięciu złotych robić w marketach raban i sztuczny tłum. Z pomocą wprowadzonej od początku tego roku dyrektywy możemy śledzić jednak, czy dana firma nie chce wzbogacić się na naszej naiwności. Sprzedawcy organizujący obniżki muszą bowiem informować o najniższej cenie produktu z 30 ostatnich dni. Pracownicy marketów uważają jednak, że i to da się obejść.
Sztuczne pompowanie ceny przed Czarnym Piątkiem było, jest i będzie. Zmieniło się jedynie to, że właściciele sklepów podnoszą cenę ponad miesiąc wcześniej, a nie chwilę przed.
- wyjaśnia dla WP inna pani, zatrudniona w sieciówce. Być może w tym roku, zamiast dać się ponieść szaleństwu zakupów, dokładnie prześledzimy, co tak naprawdę potrzebujemy i zakupimy produkty w dogodnym momencie. Najlepiej nie dopuścić do sytuacji, gdy z racji promocji nabywamy jakiś przedmiot, który niedługo później wyrzucamy. Nasz planeta oraz pracownicy marketów z pewnością będą wdzięczni.