Nie bez powodu mówi się, że Tristan da Cunha to najbardziej odosobnione miejsce na świecie. Wyspa leży w południowej części Oceanu Atlantyckiego i wchodzi w skład brytyjskiego terytorium zamorskiego. Jej najbliższym sąsiadem jest Wyspa Świętej Heleny, choć trudno mówić tu o małej odległości, bowiem dzieli je aż 2420 kilometrów. Z kolei od najbliższego stałego lądu, czyli wybrzeży Afryki, Tristan da Cunha jest oddalone o 2,8 tysiąca kilometrów. Na miejscu nie ma lotniska, dlatego można się tam dostać tylko łodzią. Podróż może zająć nawet siedem dni.
Wyspę zamieszkuje tylko 140 osób, a wśród nich jest Kelly Green. Brytyjka z dnia na dzień porzuciła swoje dotychczasowe życie w Eastbourne w East Sussex i wyprowadziła się właśnie na Tristan da Cunha. Dlaczego wybrała akurat to miejsce? Jej przygoda rozpoczęła się w 2010 roku, gdy wyjechała na wyspę, żeby odwiedzić swojego ojca, który stacjonował tam jako dyplomata. Kobieta nie sądziła, że na miejscu pozna swojego przyszłego męża, 33-letniego stolarza Shane'a Greena, który urzekł ją, gdy pomógł jej z bagażami. Trzy lata później Kelly przeprowadziła się na wyspę na stałe. Dziś para ma dwójkę dzieci: 8-letnią córkę Savannah i 16-miesięczną Seren. Kelly prowadzi biuro turystyczne i jest na wyspie bardzo szczęśliwa, choć nie ukrywa, że bywa trudno.
W rozmowie z portalem Mirror Kelly opowiedziała, jak wygląda na życie na tak odizolowanej wyspie. Mieszkańcy mają do dyspozycji tylko jeden sklep, jeden pub i jedną szkołę. Aktualnie chodzi do niej tylko 19 uczniów, klasy liczą po około pięć osób, a czasami zdarza się, że w jednej klasie jest tylko jeden uczeń. Placówka jest szkołą podstawową, co oznacza, że w celu dalszej nauki dzieci muszą wyjechać do Kapsztadu lub Wielkiej Brytanii. Problem jest także z dostępem do produktów spożywczych. Dostawy odbywają się tylko dziewięć razy w ciągu roku, przez co importowane towary są bardzo drogie i trudno dostępne. Jedna skrzynka jedzenia kosztuje około 600 funtów, a podstawą diety rodziny Kelly są świeże produkty, takie jak baranina, homary, ryby, ziemniaki i warzywa.
Na wyspie jest tylko jeden policjant i nigdy nie musiałam do niego dzwonić
- opowiedziała Kelly. Domy są zbudowane z drewna, które jest podatne na pożary ze względu na wykorzystanie butli gazowych do ogrzewania. Niedawno w domu przyjaciół kobiety wybuchł pożar i doszczętnie spłonął.
To było straszne, ale na szczęście wydostali się ze swoimi psami i wszyscy razem pomożemy odbudować dom
- powiedziała. Mieszkańcy wyspy rzeczywiście są zdani tylko na siebie. W centrum znajduje się gong, w który trzeba uderzyć w sytuacjach alarmowych, by powiadomić resztę o niebezpieczeństwie.
Wszyscy się znamy i wiemy, co dzieje się w życiu każdego z nas
- stwierdziła.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!