Przyglądał się turystom w Bieszczadach. Jedna rzecz zwróciła jego uwagę. Tradycja umarła

Wyjazdy w góry cieszą się popularnością nie tylko latem, ale też jesienią. Nic dziwnego, że szlaki oblegane ą turystami, którzy korzystają ze słonecznej pogody. Okazuje się jednak, że w Bieszczadach coś się zmieniło. Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych zauważył niepokojący szczegół.

Piękna pogoda i "złota jesień" przyciągają turystów w Bieszczady. W ciągu ostatnich tygodni pojawiło się ich naprawdę sporo. Pytanie jednak, czy to dobrze, czy źle? Z jednej strony nie ma nic lepszego niż relaksujący spacer w otoczeniu przyrody, ale z drugiej podróżnych jest tyle, że urok gór zaczyna się zatracać w pośpiechu. Tak przynajmniej twierdzi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, który zauważył pewną niepokojącą zmianę w zachowaniu przyjezdnych.

Zobacz wideo Filmy z fotopułapek Kazimierza Nóżki oglądają tysiące

Bieszczady: Atrakcje i przystępne szlaki przyciągają turystów. Jest jednak pewna zmiana

Choć wakacje się skończyły, to atrakcyjne szlaki w Bieszczadach są obecnie niemal oblegane. Ogromna ilość turystów przybywa tam na weekend, a czasem nawet dłużej. Wszyscy korzystają z pięknej słonecznej pogody i delektują się niewymagającymi, ale również i nieco trudniejszymi szlakami. Co prawda nie wszyscy mieszkańcy cieszą się z takiego obrotu spraw, gdy parkingi są zablokowane, a kolejki długie. Nie zmienia to jednak faktu, że turystyka działa w tym regionie prężnie. 

My się cieszymy, że ludzie chcą chodzić po górach, natomiast bywają takie sytuacje, że turyści są oburzeni, że jest tak tłoczno. Dziwią się, że jest tutaj tyle ludzi

- opowiada pan Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, w rozmowie z portalem o2.pl. Poza niechęcią mieszkańców zauważył jeszcze jeden niepokojący szczegół. Do smutnego wniosku doszedł, obserwując mijających się na szlakach turystów. Z roku na rok góry zdają się tracić swój urok. Wszystko dlatego, że przestały być unikalne i odwiedza je coraz więcej osób.

Turyści w Bieszczadach zrezygnowali z uprzejmości. Zachowują się jak na ulicy w mieście

Podróże po górach zawsze miały swój specyficzny klimat i urok. Wciąż więcej osób wybiera relaks nad morzem, a wspinaczki uważane są niemal za sport. Utarło się, że na szczyty wspinają się osoby, które chcą poczuć więź z naturą i podziwiać spektakularne widoki. Gdy turystów na ścieżkach było niewiele, każda mijana osoba stawała się motywacją i pocieszeniem na trudnych szlakach. Pan Edward Marszałek zauważył, że już tak nie jest. Wędrujący przestali się pozdrawiać tak, jak zawsze było to utarte.

Tak zaobserwowałem w miniony weekend, bo chodziłem po górach, że turyści przestali się pozdrawiać na szlakach. To wygląda jak na ulicy, po prostu mijamy się, nie zauważając bliźniego

- powiedział smutno rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w dalszej części rozmowy. Rzeczywiście zjawisko to może wynikać z większego niż wcześniej napływu turystów. Warto więc pamiętać o tym, by witać się z napotkanymi osobami. To nie tylko dobre wychowanie, ale również swego rodzaju zabezpieczenie. Utarło się bowiem, że każdą mijaną osobę, z którą się pozdrowimy, lepiej zapamiętamy. Pomaga to w przypadku ewentualnego zagubienia.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: