Jeśli kociary i kociarze szukają prawdziwego raju na ziemi, to bez wątpienia będzie nim Stambuł, znany jako "miasto kotów" lub "Catstanbul". Tutaj mruczki spotkasz dosłownie na każdym kroku. Wylegują się nad cieśniną Bosfor, na przystankach tramwajowych, sklepowych witrynach, kawiarnianych stolikach, zabytkach, a także krążą wokół meczetów i licznych restauracji. W dodatku nie miewają humorów jak kanapowce. Niemalże wszystkie domagają się pieszczot, a nawet wskakują na kolana.
Stambuł przyciąga mnóstwem atrakcji - od świątyń, muzeów przez malowniczy Bosfor, tętniący życiem Wielki Bazar, aż po pyszne jedzenie - jednak nie będę kłamać, że pierwszym, co zrobiłam po dotarciu do miasta, było pognanie do Hagia Sophia. Ważniejsze okazało się dla mnie znalezienie sklepu i kupno kociej karmy, aby móc jak najskuteczniej wabić do siebie puchatych mieszkańców Stambułu. Moim zdaniem to bezsprzecznie największy skarb tego miasta. Co jednak sprawiło, że dziś największe i najludniejsze miasto Turcji stało się domem dla setek tysięcy kotów?
Liczba kotów w Stambule stale się zmienia. Przyjmuje się, że w mieście żyje ich od 125 do 750 tysięcy, przy czym w całej Turcji, według danych opublikowanych przez World Population Review, w 2024 roku było ich 4,66 milionów. Ich populacja zwiększała się stopniowo, a początki tworzenia się miasta kotów sięgają kilka wieków wstecz.
Historia stambulskich mruczków rozpoczyna się już w czasach Imperium Osmańskiego, kiedy rolą kotów było wówczas wyłapywanie szczurów i myszy grasujących na ulicach i w domach. Koci obywatele skutecznie rozprawiali się z gryzoniami, chroniąc tym samym zapasy żywności, a także redukując ryzyko wystąpienia chorób przenoszonych przez szkodniki. Położenie Stambułu, który od wieków był jednym z największych miast portowych na świecie, również odegrało kluczową rolę w zwiększaniu się populacji. Każdego dnia przybijało tu wiele statków z marynarzami, którym towarzyszyły koty. Podobnie jak na lądzie, zwierzęta strzegły zapasów żywnościowych oraz przewożonych towarów. Nierzadko zdarzało się, że podczas wyładunku czworonogi schodziły na ląd i już na nim zostawały.
Trzeba jednak pamiętać, że Turcy kochają je nie tylko za chronienie ich dobytku. Nie bez znaczenia jest tu wyznawana przez większość obywateli religia. W Islamie koty są darzone szacunkiem i uznawane za wyjątkowo czyste zwierzęta. Co więcej, w przeszłości chroniły księgi ważne dla kultury islamskiej.
Choć w Stambule mieszka ogromna liczba kotów, to zazwyczaj mają one swoje "miejsca", a mieszkańcy doskonale znają lokalnych pupili. Przy placach obok domów i na uliczkach co chwila widać budki i legowiska przygotowane dla zwierzaków oraz miseczki z wodą lub karmą. Turystów odwiedzających miasto może zaskoczyć ufność, z jaką koty podchodzą do zupełnie obcych osób. Ich zachowanie jest najlepszym potwierdzeniem szacunku, miłości i opieki, jakie zwierzęta otrzymują od mieszkańców. W Stambule koty do tego stopnia wtopiły się w krajobraz, że leżące na półkach w sklepie, pod stołami w restauracji czy przechadzające się po targach, nie wzbudzą w miejscowych większych emocji.
Nie można tego jednak powiedzieć o turystach. Ci, których widziałam, przyglądali się mruczkom, robiąc do nich maślane oczy z nadzieją, że do nich podejdą. Niestety, nie mieli szans na zdobycie uwagi futrzaków. Kiedy przechodziłam obok z woreczkiem karmy (tak, za każdym razem, gdy wychodziłam na miasto, miałam przy sobie całe opakowanie) wszystkie futrzaki były moje. Czy wydałam na kocie smaczki więcej niż na kebaby, ajran i baklawę? Być może, ale było warto. Jeśli wybieracie się do Stambułu, to zaplanujcie budżet tak, aby uwzględnić kupno smakołyków dla mruczków. Gwarantuje, inwestycja zwróci się w milionach głasków, "baranków" i pięknych spojrzeniach, które będą waszą bezcenną i największą pamiątką z wakacji. Stambuł to istny raj dla kociarzy, jednak trzeba pamiętać, że miasto kotów ma także drugą stronę medalu.
Liczne fundacje starają się zapewnić stambulskim kotom opiekę weterynaryjną, szczepienia, zabiegi kastracji lub sterylizacji, ale uwagi na ogromną populację nie wszystkie zwierzęta otrzymują pomoc. Często borykają się z pasożytami, zapadają m.in. na koci katar, niewydolność nerek, choroby oczu (niekiedy prowadzące do ślepoty). Ponadto mruczki mieszkające w dzielnicach nieturystycznych miewają problem ze zdobywaniem pokarmu. Nie można także zapominać o tym, że choć większość osób zwraca szczególną uwagę na te zwierzęta, to wypadki często się zdarzają, a koty wpadają pod koła pojazdów oraz doznają innych urazów. Jako turyści możemy wesprzeć najmniejszych mieszkańców Stambułu, dokarmiając je lub wspierając organizacje niosące im pomoc m.in. Help a Stray Cat czy Pets in Turkey.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.