Widzowie Telewizji Polskiej doskonale znają Dominikę Ostałowską z ekranu. Od ponad 20 lat wciela się w postać Marty w słynnym serialu "M jak miłość". Oprócz tego jest także utalentowaną aktorką filmową i teatralną. Mało kto jednak wie, że kilkanaście lat temu kobieta zmagała się z poważną wadą serca. Musiała przejść zabieg, o którym opowiedziała niedawno w "Dzień dobry TVN".
W programie Dominika Ostałowska podzieliła się historią swojej choroby. Gdy miała dwadzieścia lat, zorientowała się, że bardzo mocno i wyraźnie czuje bicie swojego serca. Początkowo bagatelizowała te objawy, ponieważ wiele osób sugerowało jej, że to efekt problemów z niedoborem cukru.
Czułam, że ten rytm jest bardzo nierówny, nawet czasem było widać na ubraniu, że dziwnie bije serce. Potem im dalej w las, tym bardziej było widać kolejne objawy typu słabość, zimny pot i niemożność wykonywania różnych rzeczy. Nawet dochodziło do tego, że chodząc po galerii musiałam iść do przebieralni, żeby się uspokoić albo wykonać parę ćwiczeń, które podobno miały w tym pomagać
- mówiła aktorka w rozmowie z Marcinem Prokopem i Dorotą Wellman. Problemy z sercem pojawiały się zarówno w sytuacjach stresowych, jak i podczas wykonywania zwykłych czynności.
Częstoskurcze pojawiały się albo od strony psychicznej, ale też od tej fizycznej, na przykład jak szybko wstałam, coś chciałam dokręcić albo wytrzeć. Wystarczył mały ruch
- opowiadała.
Przełom nastąpił, gdy aktorka udała się na konsultację kardiologiczną. Okazało się, że od razu na miejscu zostanie poddana zabiegowi ablacji, który ma na celu wyeliminowanie zaburzeń rytmu serca. Wykonuje się go przez naczynia udowe ze znieczuleniem miejscowym, co oznacza, że pacjent pozostaje przez cały czas świadomy. Tak też było w przypadku Dominiki Ostałowskiej.
To dosyć interesujące przeżycie, że jest się przytomnym i wszystko się widzi. Być może ja przeżyłam to mniej stresująco, ponieważ zostałam wzięta z zaskoczenia. Przyjechałam na konsultację, a okazało się, że zatrzymano mnie na zabieg. Nie miałam zbyt dużo czasu żeby się zastanawiać i przeżyć
- relacjonowała aktorka. Wspomniała też o dość przerażającym wpisie, jaki przeczytała na dokumentach od lekarza.
Dostałam kartkę do podpisania, że w razie czego mam się zgodzić na zgon i przekłucie serca. Panowie zaraz mnie uspokoili, że to się jeszcze nigdy nie zdarzyło, tylko jest to rutynowy obowiązek podpisania czegoś takiego. Dla mnie to było fascynujące
- mówiła. Dominika Ostałowska podkreśliła, że po zabiegu od razu czuła się lepiej i nie miała już problemów z tak intensywnym biciem serca. Zachęciła również widzów do zwracania uwagi na wszystkie niepokojące objawy i szukanie ich przyczyn.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.