W połowie października odbędzie się głosowanie, na podstawie którego zostaną wyłonieni nowi przedstawiciele zasiadający w Sejmie i Senacie RP. Głosowanie w kraju odbędzie się w sposób standardowy, jednak osoby oddające głos za granicą muszą liczyć się z pewnymi utrudnieniami. Powodem tego są zmiany, jakie PiS wprowadził w Kodeksie Wyborczym.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Państwowa Komisja Wyborcza zaznacza, że osoba chcąca oddająca głos w wyborach:
W kontekście głosowania za granicą rodzi się jednak pewien problem. Uchwalona w marcu nowelizacja Kodeksu wyborczego uniemożliwia wyrażanie swojej woli, podczas październikowych wyborów parlamentarnych, za pomocą głosowania korespondencyjnego. To znacznie utrudni głosowanie Polakom przebywającym poza granicami kraju, ponieważ będą zmuszeni do tego, aby stawić się osobiście w jednym z wyznaczonych punktów wyborczych. Warto pamiętać, że osoby zamierzające wziąć udział w wyborach za granicą zobowiązane są zgłosić się do spisu wyborców sporządzanego przez właściwego terytorialnie konsula lub za pośrednictwem elektronicznego systemu e-wybory.
Nowelizacja Kodeksu wyborczego zakłada, że każda komisja wyborcza ma 24 godziny na przeliczenie wszystkich oddanych głosów i sporządzenie protokołu z głosowania. Wynika z tego, że jeżeli komisja wyborcza w obwodzie za granicą nie zdąży policzyć wszystkich głosów i przekazać ich do Polski w ciągu doby, to zostaną one uznane za nieważne, tak samo, jak głosowanie w całym obwodzie. Ryzyko jest duże, ponieważ sprawdzenie kilkunastu tysięcy kart do głosowania w tak krótkim czasie może się okazać niewykonalne. Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii przeprowadzono eksperyment, który jednoznacznie wskazał, że policzenie głosów Polonii w ciągu jednego dnia jest niemożliwe. W tej sytuacji pozostają dwa rozwiązania - poprawa nowelizacji Kodeksu wyborczego i wydłużenie czasu lub założenie większej liczby komisji.