Zwróć uwagę na te sygnały, a być może uratujesz swój budżet. Tak działają internetowi oszuści-kochankowie

Oszuści najczęściej skupiają się na największych słabościach potencjalnych ofiar. Skoro serce nie sługa, to tutaj też mają spore pole do popisu. Niektórzy udają tzw. rycerzy na białym koniu i obiecują świetlaną przyszłość, a kończy się to utratą oszczędności i wielkim rozczarowaniem. Jak nie dać się nabrać? Jest kilka sygnałów ostrzegawczych.

Schemat oszustów, którzy bazują na samotnych ludziach poszukujących drugich połówek, jest zawsze bardzo podobny. Choć coraz więcej mówi się o przestępstwach internetowych, to wciąż łatwo jest zrobić o jeden krok za daleko, a wtedy o ratunek jest już bardzo ciężko. Niestety, oszuści nie mają litości i wykorzystują emocje swoich ofiar, często obiecując im niemalże "cuda". Wspólne życie, pełne radości, pieniędzy i miłości, ale zanim to nastąpi, trzeba swoje zapłacić. Ile to wszystko jest warte? Niekiedy naprawdę zbyt dużo. 

Zobacz wideo Codzienna "praca" oszustów wygląda jak praca w biurze?

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Internetowy kochanek okazał się oszustem. To najczęście żołnierz lub chory lekarz 

Oszuści internetowi posiadają niezwykłą umiejętność budowania zaufania wśród ofiar. Znajomość najczęściej zaczyna się poprzez portal randkowy lub serwis społecznościowy. Na początku nieznajomy podaje się za na przykład żołnierza lub lekarza, który przebywa aktualnie za granicami kraju, a następnie opowiada przykrą historię, która połączona jest z elementami różnorodnych obietnic. Ostatnim etapem jest prośba o pieniądze, które mają zagwarantować parze wspólną przyszłość

Popularną metodą wśród przestępców jest oszustwo na tak zwanego „amerykańskiego żołnierza, lekarza czy inżyniera". Oszust wyszukuje w Internecie samotne osoby, po czym nawiązuje z nimi kontakt. Posługując się zdjęciami z internetu, przedstawia się jako amerykański żołnierz, lekarz lub inżynier, który aktualnie jest poza granicami swojego kraju. Oszust poprzez regularny kontakt i przedstawienie fałszywych historii z życia zdobywa zaufanie ofiary, a następnie prosi o pomoc finansową na zakup biletu lotniczego do Polski lub bardzo drogie leczenie

- tłumaczą funkcjonariusze na portalu Policja. Niekiedy argumentem jest również informacja, że bank z niewyjaśnionych przyczyn zablokował mu konto i właśnie dlatego nie jest w stanie sam opłacić podróży do swojej wybranki. Choć historii może być naprawdę wiele, to ostatecznie wszystkie prowadzą do tego samego - chodzi tylko i wyłącznie o wyłudzenie pieniędzy od zauroczonej kobiety. Niestety, w tym przypadku zaufanie i chęć pomocy może skończyć się bardzo źle, a mianowicie nie tylko "złamanym sercem" ale również utratą sporej sumy pieniędzy. Jeśli tylko przelew trafi na wskazane konto, książę z bajki dosłownie rozpłynie się w powietrzu. 

Jak działają oszuści-kochankowie? Jeśli usłyszysz tę prośbę, lepiej idź na policję

Choć może się to wydawać niewiarygodne, to ofiar tego typu oszustów jest wciąż bardzo dużo. Wszystko dlatego, że wyłudzacze nawiązują kontakt z dosłownie tysiącami samotnych kobiet, co zwiększa ich szansę na sukces. Rozpoznanie oszusta matrymonialnego może nie być takie proste, ponieważ niektórzy z nich decydują się nawet na spotkanie ze potencjalną ofiarą. To tylko buduje ich wiarygodność. W związku z tym każda prośba dotycząca pożyczki powinna być sygnałem ostrzegawczym, którego nigdy nie należy ignorować. 

Oszuści wymyślają w takich przypadkach historie związane z odziedziczonym długiem po zmarłym członku rodziny, wykupem zadłużonego mieszkania po bardzo niskiej cenie czy pomocą dla członka rodziny, który jest bardzo chory. Oszust obiecuje, że odda pieniądze jak najszybciej, jednak w ten sposób jedynie zwodzi zakochaną osobę, próbując pożyczać kolejne kwoty. Gdy osoba zorientuje się, że stała się ofiarą oszusta, ten znika z jej życia wraz z pieniędzmi

- czytamy w komunikacie policji. Co więcej, tzw. oszuści-kochankowie są często bezkarni, ponieważ ofiary ze względu na wstyd nie zgłaszają takich spraw na policję, a nawet jeśli, to ilość nieprawdziwych informacji sprawia, że trudno ich zlokalizować

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.