Księża mają coraz mniej, a wina podobno leży po stronie ludzi. To koniec "fajnych pieniążków"

Wiele mówi się o kryzysie w Kościele katolickim, co odbija się bezpośrednio na zarobkach duchownych. Ci mają coraz mniej pieniędzy. Wszystko przez to, że wiernych ubywa, a datki są znacznie uboższe niż kiedyś. Jest jednak coś jeszcze. Ludzie przestali brać śluby.

Publikujwiele świątyń świeci pustakami, media huczą od dawna. Spada również liczba osób zainteresowanych wstąpieniem do seminarium, przez co często pada hasło, że instytucja Kościoła zbliża się ku upadkowi. Okazuje się, że cierpią na tym również księża, którzy zaczynają narzekać na swoje zarobki. Finansowy raj już dawno się skończył. 

Zobacz wideo Czy Lewica chce "odjaniepawlić" Polskę?

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Księża mówią o pustych kieszeniach. Duchowni mają coraz mniej pieniędzy 

Do tego wszystkiego dołączył jeszcze jeden problem - w ciągu ostatnich lat liczba osób zainteresowanych ślubem kościelnym drastycznie spadła. Zdaniem duchownych, to właśnie brak chętnych na przypieczętowanie swojego małżeństwa w kościele jest powodem najniższych zarobków wśród nich od lat. Z analizy Onetu wynika, że czas finansowego eldorado już dawno minął, a aktualnie księża zarabiają mniej niż w latach 90. ubiegłego wieku. Potwierdzają to również dane Głównego Urzędu Statystycznego, które wskazują, że w 2022 roku odsetek małżeństw wyznaniowych wyniósł rekordowo niski poziom. Pod koniec ub. r. odnotowano zaledwie 50,9 proc., gdzie jeszcze na początku tego wieku było to ponad 70 proc.

W latach 90. i na przełomie wieków w dorosłość wchodzili ludzie, którzy urodzili się w wyżu demograficznym. Tych ślubów mieliśmy wówczas w każdej parafii kilkadziesiąt rocznie, bo niemal każdy mówił sobie "tak" w kościele. Wówczas można było brać po 200 zł za ceremonię i tak wychodziły z tego bardzo fajne pieniążki

- tłumaczył w rozmowie z Onetem proboszcz z Podhala. Teraz realia są zupełnie inne.

Problemy finansowe Kościoła nie mają końca. Duchowni zaczynają być "pomijani" 

To spore zmartwienie dla instytucji Kościoła, ponieważ, jak dobrze wiemy, opłaty związane z organizacją ślubu kościelnego nie należą do najniższych. Słynne "co łaska" już dawno przestało funkcjonować, a zamiast tego pojawiły się nieoficjalne cenniki, które niekiedy zmuszają młode pary do wyciągnięcia z portfela nawet i kilku tysięcy złotych. 

Młodzi na wesele wydają krocie, więc ja nie mogę być pominięty. Kasuję po 600-800 zł od ludzi biedniejszych, do nawet 1500 zł od bogaczy. To wbrew pozorom nie są tak duże pieniądze. Obecnie coraz mniej ludzi ślubuje w kościele. Są miesiące, gdy ślubów mam cztery w miesiącu, a w innych ani jednego. Jeśli w danym roku tylko ze ślubów zarobię 7 tys. zł, to już jest sukces. Podobną kwotę zarabia mój wikary, bo tymi ślubami się z nim dzielę

- przekazał Onetowi jeden z kapłanów. Do tego spada liczba osób, które uczestniczą w nabożeństwach, przez co na tzw. tacach ląduje coraz mniej pieniędzy. Wzrost kosztów codziennego życia sprawił także, że wierni nie są w stanie przekazywać duchownym już tak dużych kwot, co mieli w zwyczaju robić jeszcze kilka lat temu. 

Więcej o: