Blanka Lipińska zadomowiła się w polskim show-biznesie dobre kilka lat temu i po czasie skupiła się na rozwoju kariery pisarki oraz twórczyni filmów. Jej pierwszy erotyk "365 dni" wręcz podbił Netflixa, co tylko zmotywowało ją do dalszej pracy. Poszła za ciosem, tworząc kolejne ekranizacje swojej powieści: "365 dni: Ten dzień" oraz "Kolejne 365 dni". Choć recenzje krytyków nie zostawiały na dziełach suchej nitki, a Blanka w została nominowana do podwójnej "Złotej Maliny", odniosły niemały sukces na platformie streamingowej. Co zatem na tym zyskała? W jednym z wywiadów otworzyła się na temat zarobków i wygląda na to, że powiedzenie "nieważne jak mówią, liczy się to, aby mówili" niesie samą prawdę.
W rozmowie z serwisem Pomponik zdradziła, że nie jest do końca zadowolona ze swoich zarobków, a winne temu jest obowiązujące w Polsce prawo. W naszym kraju nie zyskuje się pieniędzy za generowane wyświetlenia na platformach streamingowych. Zresztą o tym samym problemie mówili niedawno twórcy serialu "Ranczo", który dziś jest prawdziwym hitem Netflixa.
Gdybym ja miała płacone za wyświetlenia, to mogłabym sobie kupić średniej wielkości wyspę. Gdybym ja miała płacone za wyświetlenia, to mogłabym sobie kupić średniej wielkości wyspę. Wyobraź sobie, że to był największy hit Netflixa w 2020 roku. To sobie można tylko wyobrazić, ile miliardów razy został wyświetlony
- przyznała Lipińska. Liczba odsłon jej filmów najwyraźniej mogłaby sprawić, że na jej konto wpływałyby gigantyczne sumy. Niestety, konkretne kwoty nie padły, jednak gwiazda przyznała, że gdyby wypłacane były tantiemy dla twórców produkcji dostępnych na platformach streamingowych, dziś mogłaby powiedzieć, że jest "ekstremalnie bogata". A nie jest?
W wywiadzie dla wspomnianego serwisu przyznała, że nie ma w zwyczaju rozpaczać nad tym, czego nie ma, i tak właśnie jest w przypadku honorarium za wyświetlenia.
Nauczona jestem tego, aby nie liczyć pieniędzy, których nie mam
- ucięła temat. Okazuje się jednak, że nawet polskie prawo nie jest w stanie stanąć Blance na drodze, ponieważ trzy ekranizacje jej literackiej sagi przyniosły niemałe zyski. Właśnie dlatego, celebrytka nie ma zamiaru robić z siebie "ofiary".
Ja nie czuję się ofiarą, bo ja zarobiłam takie pieniądze na tych filmach, że już bez przesady - nie bądźmy pazerni.
- podsumowała Lipińska.