Na ostateczny czas oczekiwania na wyjazd do sanatorium mają wpływ różne czynniki. Znaczenie ma między innymi liczba miejsc w uzdrowiskach w poszczególnych oddziałach Narodowego Funduszu Zdrowia, liczba pacjentów w kolejce w danym województwie, stan zdrowia oraz liczba rezygnacji z turnusów, czyli tak zwane zwroty. Aktualnie na termin czeka się od trzech do 10 miesięcy, a istotne jest również to, gdzie dany pacjent mieszka.
Jak podaje serwis Gazeta Prawna, w naszym kraju jest 16 wojewódzkich oddziałów NFZ, które rejestrują oraz realizują skierowania na turnusy sanatoryjne. Natomiast o przynależności do poszczególnych placówek decyduje miejsce zamieszkania pacjenta. Czas oczekiwania na turnus w sanatorium jest liczony od daty złożenia skierowania w NFZ, a nie od daty wystawienia go przez lekarza. W związku z tym, że aktualnie lekarz przekazuje e-skierowanie drogą elektroniczną, cały proces jest usprawniony i nie wymaga od pacjenta zanoszenia dokumentów odpowiedniej placówki NFZ. E-skierowanie jest automatycznie przesyłane do konkretnego oddziału NFZ. Po zarejestrowaniu w systemie skierowanie jest rozpatrywane przez lekarza specjalistę w dziedzinie balneoklimatologii i medycyny fizykalnej w terminie 30 dni. Jeśli skierowanie zostanie zaakceptowane, na profilu w Internetowy Koncie Pacjenta pojawią się informacje o numerze skierowania i przewidywanym czasie oczekiwania. Co więcej, NFZ stworzyło specjalną przeglądarkę skierowań na leczenie uzdrowiskowe, w której można monitorować swoje miejsce w wirtualnej, sanatoryjnej poczekalni. Zatem, jak długiej kolejki trzeba się spodziewać? Daty mogą być różne.
Portal Fakt dotarł do najnowszych danych NFZ, z których wynika, że czas oczekiwania jest zależny od regionu.
Czas oczekiwania do sanatorium dla dorosłych to od trzech do 10 miesięcy, w zależności od rodzaju leczenia i oddziału wojewódzkiego NFZ
- przekazała centrala NFZ serwisowi Fakt. Aktualnie pacjenci na wyjazd do uzdrowiska muszą czekać:
Wynika z tego, że średni czas oczekiwania na leczenie uzdrowiskowe w naszym kraju wynosi blisko siedem miesięcy. W rozmowie z portalem Fakt Paweł Florek, szef Biura Komunikacji Społecznej NFZ, stwierdził jednak, że ten "się sukcesywnie skraca".