Cukiernie to wyjątkowe miejsca, które kojarzą się wielu osobom z pysznymi przekąskami i miłymi spotkaniami. Mało które miejsce może jednak pochwalić się tak wyjątkową atmosferą jak cukiernia Szwarc we Wrześni. Dziś jest to bardzo ważne miejsce dla lokalnej społeczności i nie tylko. Jak dokładnie to wszystko się zaczęło?
Cukiernia Szwarc została założona w 1874 roku, czyli dokładnie 150 lat temu.
Cukiernię założyli moi prapradziadkowie Józef i Stanisława Szwarc. Teraz jest już szóste pokolenie
- tłumaczył w rozmowie z Dzień Dobry TVN Robert Smodlibowski, potomek założycieli. Jak precyzuje portal Codzienny Poznań, Józef i Stanisława Szwarcowie przenieśli się do Wrześni ze Śremu w drugiej połowie XIX wieku i zakupili wówczas dom przy obecnej ulicy Jana Pawła II. To właśnie tu otworzyli swoją małą cukiernię, która w nieznacznie zmienionej postaci istnieje do dzisiaj. Początkowo działalność lokalu ograniczała się do produkcji słodkich wypieków na potrzeby mieszkańców. Małżeństwo Szwarców doczekało się trzech córek i czterech synów, z czego dwóch - Mieczysław i Józef - również związało się z cukiernictwem. Biznes przetrwał jednak głównie dzięki kobietom w rodzinie, a przede wszystkim Franciszce Szwarc i Helenie Serdeckiej. To one przejęły cukiernię po śmierci Józefa Szwarca w 1915 roku i walczyły o rodzinną tradycję. W 1922 roku lokal przeszedł gruntowną modernizację i stał się ekskluzywną kawiarnią, w której gościły ówczesne elity. Niestety wojna przyniosła trudy także dla rodzinnego biznesu.
Po wybuchu drugiej wojny światowej cukiernia Szwarc została przejęta przez Niemca, Hugo Schwarza. Właścicielki zostały usunięte, a lokal zmienił się w kawiarnię "Nur für Deutsche" ("Tylko dla Niemców"). Na szczęście po wojnie Franciszce i Helenie udało się opłacić podatek za przejęcie mienia poniemieckiego i tym samym odzyskać cukiernię. Kolejne wyzwania wiązały się z okresem PRL-u, kiedy to władze były nieprzychylne prywatnym przedsiębiorcom. W 1952 roku władze próbowały nawet zamknąć cukiernię z powodu braku nożyczek w apteczce. Rodzina była jednak zdeterminowana, by utrzymać swój biznes za wszelką cenę. Znajdujące się w lokalu pianino często służyło jako zastaw dla komornika za niezapłacone podatki. Mimo to cukiernia przetrwała, a w latach 90. podjęto decyzję o zachowaniu tradycyjnego charakteru miejsca i zrezygnowano z jego rozbudowy. Podobną postawę ma zresztą najmłodsze pokolenie rodziny.
Obecnie cukiernię prowadzą Andrzej i Daniela Smodlibowscy wraz z synem Robertem. O dalszych losach biznesu myślą jednak już też dzieci Roberta. Według portalu Codzienny Poznań, córka Julia deklaruje chęć kontynuowania rodzinnego biznesu, podobnie jak syn Mateusz, który skupia się nie tylko na pysznych wypiekach.
Przychodziłem na pracownię, pomagać na święta, wakacje. Ta atmosfera mi się tak spodobała, że stwierdziłem, że pójdę bardziej pod zarządzanie też, żeby po prostu nauczyć się też nie tylko piec placki, ale też zarządzać tym interesem i ludźmi
- podkreślał w rozmowie z Dzień Dobry TVN prapraprawnuk założycieli lokalu, Mateusz Smodlibowski.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.