To jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na świecie. Położone na dalekiej północy Longyearbyen (Norwegia) przyciąga śmiałków, którzy chcą doświadczyć życia w ekstremalnie trudnych warunkach klimatycznych. Arktyczna noc trwa tu kilka miesięcy, zimowe temperatury spadają poniżej -40°C, a niedźwiedzie polarne stanowią realne zagrożenie. Jednak to nie surowy klimat wzbudza największe zdziwienie, lecz nietypowy zakaz obowiązujący mieszkańców. W Longyearbyen nie wolno umierać.
Longyearbyen to największa osada na norweskim archipelagu Svalbard, położona powyżej 78° szerokości geograficznej. Sprawia to, że jest jednym z najbardziej wysuniętych na północ miejsc zamieszkanych przez ludzi. Średnia temperatura zimą sięga tu -17°C, ale podczas arktycznych mrozów słupki rtęci potrafią spaść nawet do -45°C. Surowy klimat sprawia, że ziemia pozostaje wiecznie zamarznięta, co wymusiło nietypowe podejście do pochówków.
Zobacz też: Mroczna historia Londynu. "Wielki Smród" opanował miasto. Uratował je John Snow
Już w latach 50. XX wieku naukowcy odkryli, że ciała pochowane na miejscowym cmentarzu nie ulegają naturalnym procesom rozkładu. Badania szczątków ofiar pandemii grypy hiszpanki z 1918 roku wykazały, że w zamrożonych zwłokach wciąż znajdują się aktywne wirusy tej śmiertelnej choroby. Wzbudziło to poważne obawy, że ocieplenie klimatu i topnienie wiecznej zmarzliny mogłoby uwolnić patogeny, stanowiąc zagrożenie dla mieszkańców. Władze miasta, obawiając się ryzyka epidemiologicznego, podjęły radykalną decyzję – od 1950 roku obowiązuje tu zakaz pochówków. Każda osoba w terminalnym stanie jest wysyłana do kontynentalnej części Norwegii, by tam spędzić ostatnie dni życia. Jeśli ktoś umrze nagle, jego ciało jest natychmiast transportowane poza Longyearbyen. Lokalny cmentarz od dziesięcioleci pozostaje zamknięty.
Liczące zaledwie 2 tysiące mieszkańców Longyearbyen to miejsce niezwykłe. Powietrze jest tu tak czyste, że można dostrzec obiekty oddalone o 150 kilometrów. Ze względu na surowy klimat osada stała się idealnym przyczółkiem dla Globalnego Banku Nasion, gdzie przechowuje się zarodki roślin z całego świata. Mieszkańcy muszą jednak przestrzegać kilku nietypowych zasad. Ze względu na zagrożenie ze strony niedźwiedzi polarnych – których populacja jest większa niż ludzi – opuszczanie miasta bez broni jest zabronione. Obowiązuje również limitowany dostęp do alkoholu. Każdy pełnoletni mieszkaniec ma miesięczny przydział na określoną liczbę mocniejszych trunków. Longyearbyen to miasteczko, w którym natura dyktuje warunki. Choć nie można tu umrzeć, życie w surowym klimacie i tak jest sporym wyzwaniem.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.