Carrie-Eileen jako młoda dziewczyna postanowiła wstąpić do zakonu. Po pięciu latach jednak uznała, ze nie jest to jej powołaniem i zrzuciła habit. Teraz tłumaczy, że powodem jej odejścia, były głównie konserwatywne zasady, które panowały w zakonie. Oprócz tego w mediach społecznościowych zdradza sekrety zakonnego życia.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Carrie-Eileen pochodzi z Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych. Kiedy odeszła z zakonu postanowiła, że chce podzielić się swoimi doświadczeniami z internautami. Na wpływ jej decyzji o zrzuceniu habitu miały przede wszystkim niezwykle restrykcyjne zasady panujące w klasztorze. Zdając relacje, opowiada o tym, że nie wolno im było używać tamponów czy nosić spodni biodrówek. Za nieprzestrzeganie zasad, siostry zakonne musiały się liczyć z gniewem przełożonej. Dla 18-letniej wówczas Carrie te zasady były niezwykle przytłaczające. Jak sama opowiada, sprawiały, że była "kompletnie nieszczęśliwa" i nie potrafiła przystosować się do nowej rzeczywistości po nawróceniu. Nie powinno więc dziwić, że pięć później Carrie postanowiła odejść, ponieważ przez te wszystkie lata żyła w strachu, że złamie przypadkowo którąkolwiek z restrykcyjnych zasad i będzie musiała zmierzyć się karą. Obecnie kobieta jest szczęśliwie zamężna i ma szóstkę dzieci. Przeszłość jednak wciąż kroczy w jej wspomnieniach.
Według Carrie, każda z wybierających się do klasztoru kandydatek otrzymała listę rzeczy, które musi ze sobą zabrać. W regułach znajdował się szczegółowy opis dozwolonej bielizny. Choć noszona jest pod długim i nieprzejrzystym habitem, każda kobieta musi być wyposażona w jedynie siedem par "białych bawełnianych majtek". Reguły ustalały również, jak powinien prezentować się biustonosz. Jak opowiada Carrie, musiały być one "bez fiszbin, białe lub w kolorze skóry". Poza bielizną miały również szczegółowy opis jeśli chodzi o ubrania, jakie mogą nosić poza habitem. Carrie musiała przynieść ze sobą do klasztoru: brązowe podkolanówki, białe koszulki, białe bluzki z długim rękawem i ciemnobrązowe spódnice sięgające do kostek. Jakby tego było mało, dała swoim obserwatorom do zrozumienia, że bielizna była sprawdzana, by upewnić się, że jest zgodna z regulaminem. W jaki sposób się to odbywało? Siostry zajmujące się praniem robiły dokładny przegląd w pralni. W przypadku złamania tych restrykcyjnych zasad miały poinformować one przełożoną.