Sanatorium rodem z horroru. Kuracjuszki zostały pogryzione przez insekty. Chcą zwrotu kosztów

Dla pewnych kuracjuszek pobyt w uzdrowisku w "Domu Zdrojowym" w Ciechocinku zakończył się poważnym zmartwieniem. Choć zgłaszały obecność pluskiew w swoich pokojach, sprawę bagatelizowano. Teraz jednak do akcji wkroczyły sanepid, NFZ oraz dyrekcja sanatorium.

Sprawę jako pierwszy opisał lokalny portal Aleksandrów Kujawski Nasze Miasto. Z ich relacji wynika, że już pierwszej nocy w "Domu Zdrojowym" jedna z pacjentek zauważyła na swoim ciele dziwne ślady po ugryzieniach. Były to czerwone, swędzące kropki. Rano zgłosiła problem pracownikowi sanatorium, jednak ten miał stwierdzić, że pogryzły ją komary. Szybko okazało się, że sprawa tak łatwo nie ucichnie.

Zobacz wideo 3 niezawodne sposoby na uciążliwe komary

Sanatorium w Ciechocinku: Pluskwy pogryzły pacjentów. Personel twierdził, że to komary

Kuracjuszka przez chwilę uwierzyła, że te ugryzienia zostawiły komary, jednak jej współlokatorki też miały takie same ślady.

Powtarzało się to każdej nocy. Byłyśmy praktycznie od samego pobytu narażone na cierpienia psychiczne i fizyczne

- wyznała. Dopiero po dwóch tygodniach kobiety zostały przeniesione do innych pokoi - cały turnus trwał 21 dni. To jednak nic nie zmieniło, ponieważ było już za późno. Pacjenci mieli na swoich ciałach liczne ślady ugryzień.

Byłam u dermatologa, otrzymałam zaświadczenie, że zostałam pogryziona przez pluskwy i inne insekty. Na pewno będziemy ubiegać się o odszkodowanie. To nie do pomyślenia, żeby w tak rozsławianym Ciechocinku były takie warunki. Na dodatek w deszcz musiałam iść do lekarza, a przecież byłam na leczeniu sanatoryjnym, bo utrudniano nam wizyty w sanatorium

- stwierdziła jedna z pacjentek w rozmowie z  "Gazetą Pomorską". Ostatecznie kuracjuszki zdecydowały się na złożenie skargi do prezesa Marcina Zajączkowskiego. Później powiadomiły o sprawie sanepid w Aleksandrowie Kujawskim oraz NFZ.

Pogryzienie przez pluskwy. Miały dochodzić do siebie, a walczyły z insektami

Jak wyjaśnia prezes zarządu Uzdrowiska Ciechocinek S.A. dr Marcin Zajączkowski, osobiście zajął się sprawą. Zapewnił również, że w uzdrowisku regularnie prowadzona jest dezynsekcja i deratyzacja. Wyjaśnił przy okazji, że pojawienie się pluskiew nie jest wynikiem złych warunków higienicznych, a owady mogły przedostać się z zewnątrz. Pacjentki mają jednak nieco inne zdanie w tej kwestii.

Od czasu naszej skargi do dyrektora obiektu zaczęło się w końcu sprzątanie, bo w budynku panował brud, śmierdzące kanapy w górnych korytarzach i różne insekty w łazienkach, ćmianki, larwy. Na dodatek zapchane wiecznie WC. Na naszą prośbę o wymianę WC, pani pokojowa powiedziała, że mamy spłukiwać kał miską z wodą. Jesteśmy po operacjach z zakazem schylania

- podkreślała kuracjuszka, cytowana przez "GP". Prezes Marcin Zajączkowski potwierdził natomiast, że "jeśli pacjentki poniosły dodatkowe koszty, zostaną one zwrócone". Kobiety aktualnie oczekują na wyniki przeprowadzonych kontroli, by podjąć decyzję w sprawie walki o odszkodowanie.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: