Całe stado psotnych kóz otrzymało wolność w Llandudno w Walii po tym, jak orzeknięto, że nie można ich legalnie powstrzymać. Lokalna rada Conwy wyjaśniła, że pomimo niesfornego zachowania zwierząt, obowiązkiem właścicieli ziemskich jest ochrona ich własności przed wędrującymi kozami kaszmirskimi.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Raport opublikowany przez radę stwierdza, że nie będą oni ograniczać kóz kaszmirskich ogrodzeniem. Podkreślono również, że odstrzeliwanie kóz było już rozważane jako sposób ich kontrolowania w latach 90. "North Wales Live" donosi:
Grupa robocza składająca się z urzędników Rady, Countryside Council for Wales, Mostyn Estates i lokalnego lekarza weterynarii rozważała różne opcje.
Strzelanie do pojedynczych zwierząt, namierzanie chorych, rannych i starych było już rozważane, jednak zostało odrzucone po publicznej demonstracji. Mieszkańcy jednak wciąż naciskają na radę, aby ta znalazła jakiś sposób na powstrzymanie wędrujących zwierząt. Właściciele ziemscy zostali jednak poinformowani, że to na nich spada obowiązek ochrony siebie i swoich domów.
Jak donosi "Mirror", kozy kaszmirskie pożerały już żywopłoty ogrodowe, chrupały kwiaty, biegały dziko po ulicach, a nawet walczyły na parkingach supermarketów. Niedawno wpadły nawet do lokalnego hotelu, odwiedziły stację paliw, a nawet ustawiły się w kolejce przed domem opieki w porze obiadowej. Kozy przemierzają Llandudno i znajdujące się nieopodal góry już od przeszło 100 lat, jednak znane stały się w 2020 roku, kiedy przejęły opustoszałe z powodu koronawirusa ulice. Ponad 200 kóz regularnie opuszcza cypel Great Orme, by wędrować po ulicach. Raport mówi, że żadna osoba ani organizacja nie jest odpowiedzialna za trzymanie kóz na Great Orme za pomocą ogrodzenia. Mogą one stać się czyjąś własnością tylko wtedy, gdy są "ograniczone". Kozy, niegdyś były prezentem dla lorda Mostyna od królowej Wiktorii. Teraz jednak powróciły na łono natury i uważane są za dzikie zwierzęta.