Jeż to ssak, który często wywołuje zauroczenie wśród ludzi. Małych rozmiarów zwierzę zazwyczaj wygląda bardzo bezbronnie i potrafi skraść serce niejednej osoby. Najbardziej charakterystyczną cechą jeża są oczywiście igły - na tak małym ciele można naliczyć od 6000 do 8000 szpilek długości około 2 centymetrów. Owe kolce to oczywiście zmodyfikowane włosy, które pełnią niejako funkcję ochronną. W momencie zagrożenia jeż potrafi nastroszyć igły, zwinąć się w kłębek i w ten sposób ochronić przed drapieżnikiem. Najczęściej ssaka tego rodzaju spotkamy w lasach, choć niekiedy pojawia się również w parkach miejskich czy nawet w samych centrach miejscowości. Na swojej drodze podczas wieczornego spaceru można więc natknąć się na jeża, tak jak ta kobieta z Wielkiej Brytanii, która postanowiła zadbać o bezpieczeństwo zwierzęcia aż nadto.
Kobieta o wielkim sercu z Anglii nie mogła przejść obojętnie obok jeża, którego spotkała na ulicy podczas spaceru. Naturalnym było więc, że przygarnęła małego osobnika do domu i zaopiekowała się nim najlepiej, jak potrafi. Zwierzę otrzymało domek z kartonu, jedzenie oraz wodę. Po nocy spędzonej z nowym przyjacielem Angielka zestresowała się, gdy zobaczyła, że jeż w ogóle się nie ruszył przysmaków. Postanowiła więc pojechać do kliniki weterynaryjnej, która zajmuje się również dzikimi zwierzętami. Tam z samego rana została przyjęta przez samą szefową firmy.
Gdy jeż pojawił się już w klinice, weterynarka nie kryła zdziwienia. Na początku myślała, że w pudle naprawdę znajduje się zestresowany i zraniony ssak, lecz po chwili zorientowała się, z czym na do czynienia. Jak podaje portal nypost.com, jeż okazał się pomponem od czapki zimowej, który faktycznie w godzinach wieczornych mógł poniekąd przypominać zwierzę z kolcami.
Otworzyłam pudełko i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Pomyślałam, że to na pewno nie jeż, ale może jakieś inne puszyste stworzenie. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to w ogóle nie jest zwierzę. Gdy to podniosłam, było bardzo lekkie
- wyjaśniała kierowniczka placówki Janet Kotze, cytuje nypost.com. Po uzyskaniu stuprocentowej pewności weterynarka udała się do poczekalni, by poinformować o zdarzeniu kobietę, która nie mogła w to uwierzyć. Opuściła klinikę, rzucając dwa słowa w eter: "chyba żartujecie".
Cała sytuacja stała się viralem w mediach. Kobieta, która zajęła się "jeżem" postąpiła słusznie - mimo pomyłki. Okazuje się, że gdy spotkamy takie zwierzę w mieście, na ulicy lub chodniku, warto wezwać specjalistów lub zawieźć osobnika do weterynarza.