Sprawa, w której udział wzięła mieszkanka Łodzi pani Iwona, zaczęła się trzy lata temu. Wtedy podjęto decyzję o budowie kanalizacji, podczas której doszło do uszkodzenia płotu należącego do kobiety. Powodem zniszczeń było wysypane kruszywo. Właścicielka ogrodzenia z klinkieru wystąpiła do Zarządu Dróg i Transportu o zmianę nawierzchni, jednakże nie otrzymała żadnej odpowiedzi. W związku z tym zdecydowała się na zażądanie od miasta rekompensaty za czyszczenie i naprawę płotu. Niestety, sprawy potoczyły się inaczej, niż przewidywała.
Mieszkanka Łodzi za naprawę swojego ogrodzenia zapłaciła kilkadziesiąt tysięcy złotych i właśnie dlatego zdecydowała się na próbę odzyskania pieniędzy.
Były kałuże, glina i samochody pryskały płot, dochodziło do uszkodzeń. Kamienie wypryskiwały spod kół. Za czyszczenie i renowację zapłaciłam 34 tysiące złotych. Pisaliśmy kilkukrotnie pisma do Zarządu Dróg o zmianę nawierzchni drogi, bez żadnego efektu
- wyjaśniła Iwona Owczarek w programie Polsatu "Interwencja". Łódzki Zarząd Dróg i Transportu zbadał sprawę i ostatecznie nałożył na kobietę karę w wysokości trzech milionów i 62. tysięcy złotych. Powodem takiej decyzji ma być fakt, że płot częściowo zajmuje pas drogowy. Tak wysoka kwota wynika z tego, że została nałożona za pięć lat wstecz, ponieważ na tyle pozwalają przepisy. Warto jednak dodać, że ogrodzenie znajduje się w tym miejscu od około 70 lat, co potwierdzają rodzinne zdjęcia. W rozmowie z "Interwencją" mec. Marta Krajewska wyjaśniła, że jeśli obiekt stał w pasie drogi publicznej przed wejściem w życie ustawy, urzędnicy mogą odstąpić od nałożenia kary.
Według Rafała Purtaka - specjalisty od prawa budowlanego - przez cały ten czas płot widniał na wszystkich mapach, a "każdy urzędnik wiedział o jego przebiegu i istnieniu".
Nagła decyzja i kara jest kuriozalna. Kara ponad 3 miliony złotych ma charakter represyjny. Urząd kwestionuje zajęcie 35 metrów kwadratowych. Należy to podzielić na długość ogrodzenia i wtedy wyjdzie zajęta długość. To są centymetry
- skomentował. Natomiast, zdaniem rzecznika Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi, Tomasza Andrzejewskiego, wcześniej nie było potrzeby weryfikacji, czy ogrodzenie stoi we właściwym miejscu.
Zachowaliśmy się zgodnie z obowiązującymi przepisami
- wyjaśnił dziennikarzom "Interwencji".
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.