Niektórzy aktywiści i aktywistki, chcąc, by ich manifest dotarł do szerszej publiczności, wymyślają kontrowersyjne akcje, które mają na celu zwrócenie uwagi na dany problem. Nierzadko zdarza się, że "ofiarą" takich działań padają cenne dzieła sztuki wystawiane w światowej sławy muzeach. Dwa lata temu dwie aktywistki oblały zupą pomidorową słynne "Słoneczniki" Vincenta van Gogha, a w tym tygodniu "ucierpiał" kolejny znany obraz. Tym razem zamalowano "Pochodzenie świata" Gustave'a Courbeta.
W poniedziałek 6 maja 2024 r. dwie aktywistki ruchu feministycznego zamalowały czerwoną farbą w sprayu słynny obraz Gustave'a Courbeta "Pochodzenie świata". Napisały na nim "Me too" ("Ja też"), czyli słynne hasło, które kilka lat temu miało zwracać uwagę na problem molestowania seksualnego wśród kobiet. Dzieło sztuki Courbeta zostało akurat wypożyczone do muzeum Centre Pompidou-Metz we Francji na wystawę poświęconą psychoanalitykowi Jacques'owi Lacanowi, który przez wiele lat był jego właścicielem. Zostało wystawione za szybą, dlatego spray nie uszkodził bezpośrednio płótna, jednak mimo to aktywistki zostały aresztowane. Najprawdopodobniej zniszczyły jeszcze pięć innych obrazów, a szósty został skradziony.
Do akcji przyznała się też inna feministka, francusko-luksemburska performerka Deborah de Robertis. Jak podaje "The Guardian", działanie polegające na dodanie hasła "Me too" do słynnego dzieła zatytułowała "On Ne Sépare Pas La Femme de l’Artiste", czyli "Nie oddziela się kobiety od sztuki". Sam obraz Courbeta również wywołuje niemałe kontrowersje. Malarz uwiecznił na nim nagie ciało kobiety leżącej w pościeli, a dokładniej tylko jej srom, brzuch i uda. Dzieło powstało w 1866 roku najprawdopodobniej na zlecenie tureckiego dyplomaty, który miał romans z przedstawioną modelką. Malunek trafił do jego rezydencji, jednak kilka lat później został sprzedany. Jego ostatnim właścicielem był wspomniany już psychoanalityk Jacques Lacan, który długo ukrywał obraz w ramie z podwójnym dnem. Krytycy mieli kilka wątpliwości co do tego dzieła sztuki. Podczas gdy jedni uważali, że jest ono zbyt wyzywające, feministkom nie podobało się sprowadzanie kobiecego ciała do samego krocza. W 2014 roku Deborah de Robertis, chcąc zwrócić uwagę na ten problem, rozebrała się w muzeum i siedziała nago pod obrazem.
Jest to wielki krzyk, aby nie odwracać wzroku, nie odmawiać kobietom ich całości, ich prawa do bycia
- czytamy w "The Guardian".
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.