Bambusowy most w Kampong Cham uznawany jest za ważny symbol tego miejsca. Rozciąga się na długości około 1 kilometra i przecina wzburzone wody najdłuższej rzeki na Półwyspie Indochińskim - Mekong. Problem polega jednak na tym, że nie jest zbyt bezpieczny. Każdego roku w porze deszczowej zmywa go woda, a wówczas lokalni robotnicy muszą budować go od nowa.
Most łączy miasto z wyspą Koh Pen, dlatego jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale stanowi także istotne połączenie transportowe, z którego korzystają między innymi kierowcy ciężarówek. Ta niezwykła konstrukcja budowana jest ręcznie i odnawia się ją każdego roku w porze suchej. Wówczas woda opada, a robotnicy mogą swobodnie wykonywać swoją pracę. Przez lata mierzyła się również z mianem najniebezpieczniejszego mostu na świecie, a w trakcie każdej podróży kierowcom oraz pieszym towarzyszyły odgłosy pękających bambusów. Z czasem zaczęto nawet samodzielnie rozbierać most, aby uprzedzić rwącą rzekę. To pozwalało na odzyskiwanie części elementów i znacznie zmniejszało wydatki. Najczęściej za rozbiórkę zabierano się w okolicach czerwca, a w sierpniu po przejściu nie było już najmniejszego śladu. W tym okresie samodzielne dotarcie na wyspę było niemożliwe, a do akcji wkraczały promy. Później znów rozpoczynano budowę nowego mostu. Najpierw wbijano bambusowe tyczki w dno rzeki, a następnie układano kolejne warstwy poziomych belek. Osoby, które miały okazję odwiedzić to miejsce, twierdzą, że w trakcie budowy nie używano gwoździ. To sprawia, że most jest tym bardziej wyjątkowy.
Samo przejście tym mostem nie należy do najłatwiejszych zadań. Powierzchnia jest wyboista i śliska, a przejeżdżające tamtędy pojazdy sprawiają, że piesi z łatwością tracili równowagę. Pomimo tego wiele osób nie miało wyjścia. Przez lata był to jedyny szlak dla dzieci uczących się w pobliskich szkołach, handlowców czy rolników.
Zobacz też: Ten kraj wygrał w rankingu. Jest najlepszym celem przeprowadzki za granicę
W 2016 zaczęto jednak myśleć o rezygnacji z tradycji i zbudowaniu betonowego, znacznie bardziej wytrzymałego i bezpiecznego mostu. Z doniesień zagranicznych mediów wynika, że w 2019 roku po raz pierwszy od pokoleń lokalni mieszkańcy zrezygnowali z odbudowy bambusowej konstrukcji, ponieważ oficjalnie ukończono prace nad betonowym gigantem. Podjęto jednak decyzję o tworzeniu niewielkich bambusowych przejść dla turystów, którzy za taką atrakcję musieli zapłacić 2 tysiące riel, czyli niecałe 2 złote.
Dziękuje my, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.