41-letnia Brieonna Cassell zaginęła w środę 5 marca 2025 roku. Ostatni raz była widziana w domu swojej matki, który opuściła, by udać się do przyjaciółki mieszkającej nieopodal miasta DeMotte w stanie Indiana w USA. Kobieta przez dłuższy czas nie kontaktowała się z rodziną, dlatego jej bliscy postanowili zgłosić sprawę na policję. Choć funkcjonariusze sprawę potraktowali poważnie, nie udało im się ustalić miejsca pobytu zaginionej. Dopiero po sześciu dniach odnalazł ją przypadkowy przechodzeń.
Kobieta w trakcie jazdy zasnęła i straciła panowanie nad autem. Zjechała z drogi, a jej samochód wpadł do głębokiego rowu. Do incydentu doszło niedaleko Chicago, jednak w pobliżu nie było żadnych świadków. Niestety pojazd nie był też widoczny z drogi, a pouszkadzane blachy unieruchomiły kobietę. Wołanie o pomoc również nie przynosiło żadnych efektów. Ranna traciła siły. Spędziła tam łącznie sześć dni, aż w końcu nastał prawdziwy cud. Pewien mężczyzna zwrócił uwagę na rozbity samochód i wezwał pomoc. Gdy ratownicy dotarli na miejsce 41-latka wciąż żyła.
Bardzo cierpiała, błagała pomoc. Słyszała przejeżdżające samochody, ale kierowcy jej nie widzieli
- powiedział WLS ojciec poszkodowanej, Delmar Caldwell. Kobietę udało się odnaleźć dopiero we wtorek 11 marca. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przetrwała wyłącznie dzięki własnej pomysłowości. 41-latka wymyśliła, że będzie się nawadniać poprzez moczenie swetra w strumieniu. Ubranie wysuwała przez niewielką szparę w aucie i w ten sposób zyskała dostęp do wody. Prawdopodobnie właśnie to ją uratowało.
Robiła, co mogła, by przetrwać. Tak się cieszę, że znaleziono ją żywą i nie mogę się doczekać, kiedy ją przytulę i pocałuję
- powiedziała w rozmowie z "New York Post" jej matka, Kim Brown.
Służbom udało się wyciągnąć 41-latkę z samochodu, lecz jej stan był ciężki. Kobietę natychmiast przetransportowano do szpitala w Chicago, gdzie lekarze dokładnie ją przebadali i podjęli dalsze działania. W środę Brieonna Cassell miała przejść operację, która była konieczna ze względu na poważne obrażenia nóg, żeber i nadgarstka. Choć czeka ją długa rehabilitacja, wiele wskazuje na to, że jej życiu nic już nie grozi.
Zobacz też: Kraków walczy z inwazyjnym gryzoniem. Będzie ich coraz więcej. Zrobiło się niebezpiecznie
To będzie długa droga do zdrowia. Nie tracimy nadziei. Nie poddajemy się. W końcu już myśleliśmy o najgorszym
- dodał Delmar Caldwell.
Dziękuje my, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.