Niestety, o wręcz abstrakcyjnych ofertach dotyczących sprzedaży lub wynajmu nieruchomości media rozpisują się coraz częściej. Ostatnio duże poruszenie wywołała "mikrokawalerka" w Warszawie, która miała zaledwie 10 metrów kwadratowych. Mieszkanie, nazwane przez internautów "spiżarnią z kiblem", kosztowało aż 200 tysięcy złotych. Podobnie zresztą było w przypadku "najmniejszego apartamentu" w Krakowie, gdzie okno zastępowała naklejka. Jak wygląda sytuacja we Wrocławiu? Też jest ciekawie.
O niestandardowej ofercie poinformował serwis Fakt. Ta miała pojawić się na facebookowej grupie "Sprzedam/Kupię Mieszkanie WROCŁAW", a jej autor określił sprzedawane mieszkanie "wyjątkowym". Co zatem wyróżnia go od innych? Z ogłoszenia dowiadujemy się, że kawalerka znajduje się przy placu Jana Pawła II we Wrocławiu, a więc w ścisłym centrum, co z pewnością może być dużą zachętą. Pomimo tego, że lokalizacja jest często jednym z najważniejszych aspektów podczas kupna czy wynajmu mieszkania, nie warto zapominać również o pozostałych elementach. Mieszkanie ma niecałe 40 metrów kwadratowych - dokładnie to 38,74 - oraz niezwykle wysoki sufit, sięgający aż 4,5 metra. Choć mieszkanie sprawia wrażenie funkcjonalnego, należy zaznaczyć, że jest całkowicie puste. Nic więc dziwnego, że internauci zwrócili uwagę na jego ceną, która w ich opinii była zdecydowanie za wysoka - nawet, jak na tak atrakcyjną lokalizację. Otóż nieruchomość została wystawiona na sprzedaż za 960 tysięcy złotych, czyli 24 tysiące 780 złotych za metr kwadratowy. Jedni komentujący ironizowali, że jest to przecież "cena promocyjna", inni zaś nie mogli uwierzyć w to, co widzą, twierdząc, że kwota jest "z kosmosu".
Oferta była na tyle "wyjątkowa", że zwrócił na nią uwagę również architekt i radny osiedla Krzyki-Partynice we Wrocławiu, Łukasz Szymanowicz. Na swoim profili na Facebooku odniósł się do oferty, twierdząc, że w stolicy Dolnego Śląska można zaobserwować dość ciekawe zjawisko.
Jest to bardzo ciekawe, bo we Wrocławiu nawet w formie najmu krótkoterminowego (sprawdzałem na Booking.com), miesiąc noclegu kształtuje się w okolicy kwoty 4000 zł. Czyli de facto zbliżonym do cen najmu długoterminowego. Jak to się komukolwiek może zwrócić? To proste - nie może
- czytamy na Facebooku. Jego zdaniem tak wysokie ceny nieruchomości biorą się stąd, że coraz więcej mieszkań jest kupowanych tylko po to, by lokować kapitał.
Mamy w centrum setki, zazwyczaj pustych, lokali kupionych tylko po to, żeby lokować kapitał. Im więcej 'kapitału' jest lokowane, tym większe ceny mieszkań. To jak widać nie problem dla kupujących, którzy nie zamierzają spędzić tu nawet jednego dnia. Problemem jest natomiast martwe, w sensie braku prawdziwych mieszkańców, centrum miasta - jest to klasyczna 'turystyfikacja'/spekulacja na zasobie mieszkaniowym, które, niekontrolowane w żaden sposób, niszczą życie miast, zmieniając całe dzielnice - najczęściej te prestiżowe - w czyjś 'aktyw', miejsca martwe lub nie do życia ze względu na dominację funkcji turystyczno-imprezowej
- dodaje Szymanowicz. Architekt dodał również, że wspomniany problem nie dotyczy jedynie Wrocławia, ponieważ o podobnym zjawisku mówi się również w kontekście Gdańska.