Arthura Branda to detektyw, który zajmuje się poszukiwaniem złodziei odpowiadających za kradzież dzieł sztuki. Niedawno pisano o nim liczne artykuły, ponieważ na wycieraczce zostawiono mu niezwykle cenny obraz Van Gogha, a teraz znów mamy o czym mówić. Tym razem pod drzwiami znalazł aż sześć zaginionych grafik.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W historie opowiadane przez Arthura Branda aż ciężko uwierzyć. Jak sam przyznaje, ostatnio oglądał mecz piłki nożnej, w którym Holandia przegrywała z Francją, gdy w domu rozbrzmiał się dźwięk dzwonka do drzwi. Nikogo się nie spodziewał, a tym bardziej kuriera, który wręczy mu sześć, skradzionych z ratusza w nadmorskim miasteczku Medemblik, dzieł sztuki. Choć od lat zajmuje się "rozpracowywaniem" oszustów, to ciężko wymyślić podobny scenariusz, w którym winni sami przekazują dowody w sprawie, a tym bardziej tak cenne. Gdy zaskoczenie minęło, Brand przypomniał sobie o sytuacji z zeszłego miesiąca - to właśnie słynny obraz Van Gogha musiał nakłonić złodziei do oddania zabranych z ratusza przedmiotów.
Myślę, że był to bezpośredni wynik odzyskania Van Gogha Ogród Plebania w Nuenen wiosną w zeszłym miesiącu. To trafiło na pierwsze strony gazet na całym świecie, a jednym z powodów, dla których Van Gogh został zwrócony, było to, że nie mogli nic z nim zrobić. Najprawdopodobniej i tym razem złodzieje przestraszyli się, być może czuli, że policja jest już na ich tropie.
- tłumaczy Arthur Brand, cytowany przez serwis Niezależna. Choć sprawa może niektórych bawić, to pozostaje cieszyć się, że obrazów nie zniszczono. Powód? Ich cena sięga setek tysięcy złotych.
Dużym powodem do radości jest fakt, że gdy złodzieje przestraszyli się konsekwencji, jakie mogą ich czekać, nie wpadli na pomysł spalenia dowodów. To byłaby prawdziwa tragedia, ponieważ odzyskane przez holenderski ratusz obrazy są warte około 100 tysięcy euro, czyli niemalże 450 tysięcy złotych. Co ciekawe, sprawa była tak pilna, że miasto wyznaczyło dużą nagrodę dla osoby, która przyczyni się do odnalezienia zaginionych dzieł. Co prawda, ktoś może stwierdzić, że te znalazły się same, lecz zasady są zasadami i detektywowi należała się rekompensata za współpracę. Ten jednak jej nie przyjął, ponieważ stwierdził, że wystarczy mu "voucher na książkę w miejscowej księgarni".