Chwile grozy na London Eye. Silny wiatr oderwał fragment konstrukcji. "Byliśmy tam w oku cyklonu"

London Eye to jedna z najpopularniejszych atrakcji w stolicy Anglii. Okazuje się jednak, że czasami lepiej jest zrezygnować z podziwiania pięknej panoramy metropolii na rzecz własnego bezpieczeństwa, choć w tym przypadku burza Hank ponoć uderzyła niespodziewanie. Jak zakończyła się ta sytuacja?

London Eye, czyli Londyńskie Oko, to diabelski młyn znajdujący się w dzielnicy Lambeth w Londynie. Czasami nazywane jest również Millennium Wheel (Koło Milenijne), ponieważ został zbudowany w 1999 roku jako jedna z trzech budowli w mieście mających uczcić nowe tysiąclecie. Koło ma 135 metrów wysokości, a jego pełny obrót trwa około pół godziny. Przed atrakcją niemal zawsze można zastać kolejkę oczekujących. Podobnie było w miniony wtorek (2 stycznia). Wśród turystów znalazł się David Nock, który skontaktował się później z BBC.

Zobacz wideo Śmierć królowej Elżbiety II, nowy król Karol III i... kryzys gospodarczy. Z czym mierzy się Wielka Brytania? [Relacja prosto z Londynu]

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Ciekawe miejsca w Wielkiej Brytanii mogą być niebezpieczne. Burza Hank uszkodziła London Eye

Jak donosi BBC, Nock pochodzi z Bournemouth w Anglii, a do Londynu wybrał się ze swoją rodziną z Australii. Mężczyzna twierdzi, że słyszał wcześniej o ostrzeżeniach związanych ze zbliżającą się burzą Hank, ale wiejący wiatr nie wydawał się stanowić zagrożenia, więc nie widział powodów do rezygnacji z przejażdżki. Zmieniło się to dopiero wtedy, gdy ich kapsuła znalazła się na samym szczycie koła.

Na dachu kapsuły znajdował się właz ratunkowy, który w pewnym momencie wydał potężny, skrzypiący huk i został wyrwany

- relacjonował później Nock. Stało się to akurat wtedy, gdy diabelski młyn zatrzymał się na kilka minut. To wywołało wśród pasażerów zrozumiały niepokój i pojawiła się obawa, że cała kapsuła może pójść w ślady włazu. Jedna z osób zaczęła się nawet modlić. Gdy kapsuła ponownie ruszyła, rozległ się "chrzęszczący" dźwięk związany ze zderzeniem oderwanego elementu z inną częścią konstrukcji. Nock postanowił wówczas nacisnąć przycisk alarmowy i zawiadomić personel.

Naprawdę byliśmy tam w oku cyklonu. To było wstrząsające przeżycie

- podsumował mężczyzna.

London Eye komentuje incydent. Atrakcja została zamknięta dla odwiedzających

Do sprawy odniósł się już też właściciel London Eye.

W związku z problemem technicznym nasz zespół ekspertów natychmiast zadbał o to, aby goście bezpiecznie opuścili pokład, a następnie przeprowadził dalsze rygorystyczne kontrole przed ponownym otwarciem atrakcji tego wieczoru. Możemy potwierdzić, że żadna część kapsuły nie oddzieliła się od głównej konstrukcji

- czytamy w komunikacie cytowanym przez BBC. Na szczęście w wyniku opisanych wydarzeń nikt nie został ranny, choć David Nock i jego towarzysze z pewnością jeszcze długo będą wspominać ten dzień z trwogą.

Więcej o: