Wygrał na loterii 10 milionów. Dziś po pieniądzach nie ma ani śladu. Poszło "na imprezki"

Tego mężczyznę można nazwać wyjątkowym szczęściarzem, a przynajmniej kiedyś było można. Na jednej z loterii wygrał niemalże 10 milionów funtów, które postanowił przeznaczyć na dobrą zabawę. Jaki jest tego efekt? Teraz znów nie ma ani grosza, a jego dzieci "muszą radzić sobie same".

Z pewnością każdy chciałaby znaleźć się na miejscu loteryjnych zwycięzców. Wielu z nich dosłownie w ułamek sekundy całkowicie odmieniło swoje życia, a uzyskane pieniądze pozwoliły im zadbać nie tylko o siebie, ale także o najbliższych. Historia Michaela Carrolla jest jednak inna niż wszystkie. Ludzie, którzy o nim usłyszeli, nie mogą wyjść z podziwu.

Zobacz wideo Omenaa Mensah o tym, co wystawiła na licytację. "Kupa fajnych rzeczy, wystarczy 100 zł"

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zgarnął ogromną wygraną na loterii. Dziś pozostaje bankrutem

Ponad dziesięć lat temu, bo w listopadzie 2022 roku, Michael Carrolla, mający wtedy 19 lat i pracujący w odpadach komunalnych, zgarnął niemałą sumkę na brytyjskiej loterii. Wygrana, jaka dostała się w jego ręce to dokładnie 9 736 131 funtów. Większość osób na jego miejscu postawiłoby na różnego rodzaju inwestycje i rozłożenie wydatków tak, aby móc już nigdy nie martwić się o brak pieniędzy w portfelu. Michael Carolla miał jednak inny plan - on postanowił się bawić, aż zabraknie mu tchu… lub gotówki. Przez lata imprezował i nie żałował sobie na żadne przyjemności, niestety, konto zwycięzcy w końcu opustoszało. Tzw. „król dresiarzy" po dziesięciu latach ogłosił bankructwo. Jak dokładnie do tego doszło? Sam twierdzi, że było warto.

Po 10 milionach nie zostało nic. Jego dzieci nie dostały nawet „złotówki"

Poza hucznymi imprezami organizowanymi w rezydencji w Swaffham w Wielkiej Brytanii Carrolla uwielbiał także kupować błyskotki i podróżować. Biżuteria za setki tysięcy funtów była dla niego normalnością. Nowy status społeczny wpłynął także na jego zachowanie. W tym czasie wielokrotnie stawał przed sądem - aż 30 razy musiał tłumaczyć się m.in. z niebezpiecznej jazdy samochodem i awantur publicznych. Teraz gdy jego „lata świetności" minęły, a pieniądze na koncie zniknęły, Michael nie pokusił się o nawet najmniejszy rachunek sumienia. W rozmowie z zagranicznym portalem „The Sun" przyznał, że niczego nie żałuje i nigdy nie będzie. Co więcej, wyznał, że jego dwie córki i trzy pasierbice nie mogą w tej kwestii na niego liczyć, ponieważ każdy powinien być kowalem własnego losu. Choć dla wielu może to być dość samolubne podejście do sprawy, to okazuje się, że jego najbliżsi nie mają mu tego za złe, a przynajmniej sam tak myśli. 

Moje dzieci będą musiały zapracować na to, co dostaną od życia

- powiedział.

Więcej o: