James i Sally Briggs poznali się siedem lat temu na tzw. speed dating, a od czterech lat są małżeństwem. Para mieszka w Walsall w środkowej Anglii. Przełom lipca i sierpnia był dla nich dość napiętym okresem i mało brakowało, a całkowicie przeoczyliby wiadomość, która ostatecznie całkowicie odmieniła ich życie. Okazało się, że spam na ich poczcie wcale nie był złośliwą próbą wyłudzenia pieniędzy. Wręcz przeciwnie, ich sytuacja finansowa znacznie się polepszyła.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Choć James regularnie gra na loterii, to nie przyszło mu do głowy, że otrzymywane wiadomości o wygranej mogą być prawdą. Jak donosi New York Post, było to w dużym stopniu związane z licznymi wydarzeniami w życiu małżeństwa. Para w tym czasie wyjechała za granicę, Sally obchodziła urodziny, a na ich głowie były dodatkowo domowe projekty. Maile od National Lottery uznali więc za spam i wiele się nad tym nie zastanawiali. Zmieniło się to dopiero przy czwartej próbie kontaktu. James wspomina, że jedną z wiadomości postanowił otworzyć w niedzielę 9 października, a następnego dnia rano zadzwonił do organizatora loterii. Okazało się, że maile były prawdziwe, a wygrana padła 3 sierpnia 2023 roku i będzie ona wypłacana przez najbliższy rok w wysokości 10 tysięcy funtów (ponad 52 tysiące złotych) miesięcznie. Zwycięskimi liczbami były natomiast 2, 11, 17, 30, 38 i Life Ball 3.
Po dokładnym zweryfikowaniu wszystkich informacji James zadzwonił do żony, ale powiedział tylko, że ma nowiny. Nie sprecyzował jednak, czy są on dobre, czy nie. W związku z tym jego partnerka aż do powrotu z pracy martwiła się, że wydarzyło się coś złego. Emocje te na szczęście szybko przekształciły się najpierw w niedowierzanie, a następnie ekscytację związaną z wygraną.
Część pieniędzy z wygranej została już dobrze zainwestowana. Małżeństwo spłaciło kredyt za samochód, planują również zamówić drzwi wejściowe robione na wymiar, nowy laptop, zegarek, a także zacząć inwestować w nieruchomości i udać się w podróż do Vancouver. Co więcej, Sally w wolnych chwilach zajmuje się rękodziełem, więc chciałaby mieć osobny składzik na swoje materiały plastyczne, które obecnie nie mają swojego miejsca w domu.
Gdybym miała pokój dla siebie, życie byłoby znacznie łatwiejsze, a ja mogłabym być bardziej kreatywna
- wyznała kobieta w rozmowie z Southwest News Service, na którą powołuje się NYP.