Sprawę nagłośnił zagraniczny serwis The Mirror. Gary Maloney był sprzedawcą aut w Bill Griffin Motors w Dublinie. Mężczyzna miał ubiegać się o przysługujący mu urlop z trzymiesięcznym wyprzedzeniem, a dni wolne zostały zatwierdzone przez samego dyrektora Dave'a Griffina. Jak zatem doszło do zwolnienia? Powodem miało być nieporozumienie, którego skutkiem był proces i wysokie odszkodowanie dla pracownika.
Gary Maloney zaplanował wakacje w Portugalii, a o urlopie poinformował z wyprzedzeniem dyrektora firmy. Ten miał przekazać mu informacje, że wybrany przez niego termin jest "w porządku", dlatego mężczyzna nie mógł się spodziewać, że coś pójdzie nie tak. Wyjazd doszedł do skutku, jednak w to samo miejsce wybrał się również jego szef. To spotkanie już wkrótce miało okazać się problemem, który nigdy nie powinien zaistnieć, a jednocześnie "uratował mu życie". Kiedy Gary Maloney wrócił z urlopu i zjawił się w biurze, zauważył, że jego biurko jest zajęte przez innego pracownika. Niestety, to nie była żadna pomyłka. W czasie, gdy on wylegiwał się na rajskich plażach, firma miała stwierdzić, że ten zrezygnował ze współpracy, bo przecież nikt nie wyraził zgody na jego nieobecność. Najciekawsze jest to, że nawet sam szef, który widział go w tym czasie w Portugalii, zaprzeczył, aby wiedział cokolwiek w tej sprawie. Choć Maloney próbował się bronić, rozwiązania umowy nie udało się cofnąć.
Firma nawet nie raczyła wcześniej poinformować Gary'ego, że nie ma już do czego wracać. Został zwolniony bez żadnego ostrzeżenia. Odesłano go do domu, gdzie miał czekać na telefon od swojego pracodawcy, lecz ostatecznie skontaktowali się z nim urzędnicy, którzy poinformowali mężczyznę, że jego umowa z Bill Griffin Motors wygasła dokładnie 22 października 2022 roku. Maloney nie zamierzał tego tak zostawić, ponieważ pozostawał bezrobotny do marca 2023 roku, a starty finansowe z tego tytułu oszacował na ponad 19 tys. euro, czyli około 83 tys. złotych. Wziął sprawy w swoje ręce i wszczął proces przeciwko dawnym pracodawcom. Tej decyzji nie pożałował.
Prawnik firmy Bill Griffin Motors - Hugh O'Donnell BL - próbował przekonać szefową działu prawa pracy i prywatności, Davnet O'Driscoll, że Moloney nie został zwolniony, lecz sam rzucił pracę, a jego skargę nazwał "bezcelową". Zaznaczył, że w przypadku urlopów firma wymaga złożenia pisemnych wniosków z co najmniej czterotygodniowym wyprzedzeniem, czego Gary miał nie zrobić. Co więcej, stwierdził, że dyrektor próbował przekonać pracownika do zmiany terminu wyjazdu, jednak ten nie zastosował się do jego polecenia. W trakcie procesu ujawniono zdjęcia Maloneya z bratem Griffina, Robertem, z którym ten spotkał się w Portugalii. Ustalono też, że widział się w tamtejszym barze również z samym dyrektorem, który udzielił mu wcześniej urlopu. Osoby związane z firmą wciąż utrzymywały, że to Maloney był winny całej sytuacji i sam porzucił pracę ze względu na mocny spadek własnych wyników sprzedażowych, a nawet zdążył zdać im sprzęt, jakim był laptop pracowniczy. Mimo wielu sprzecznych informacji i różnicy zdań, Davnet O'Driscoll ostatecznie uznała, że zwolnienie nie było słuszne "zarówno ze względów proceduralnych, jak i merytorycznych". W ramach zadośćuczynienia mężczyzna ma otrzymać odszkodowanie w wysokości 12,5 tys. euro, a więc około 55 tys. złotych.