Historię Titanica zna chyba większość osób, przynajmniej pobieżnie. Przyczynił się do tego w dużej mierze film Jamesa Camerona z 1997 roku. O "Alpejskim Titanicu" jednak nigdy nie zrobiło się aż tak głośno, choć jego historia jest także ciekawa. Oficjalna nazwa statku to Seantis, a zanim zatonął, przez wiele lat służył niezliczonym pasażerom.
Jak donosi "Daily Mail", Saentis pełnił funkcję promu i przez 40 lat przewoził pasażerów po Jeziorze Bodeńskim. Na pokładzie 48-metrowego statku jednorazowo mogło zmieścić się 400 osób. Przełomowym momentem okazało się być dla niego przejście z silników węglowych na ropę, ale niestety nie w pozytywnym znaczeniu. Pogorszenie sytuacji gospodarczej w regionie przyczyniło się do podjęcia decyzji o zawieszeniu działalności Saentis. Ceny złomu były jednak niskie, a koszty rozbiórki wysokie, więc stwierdzono, że łatwiejszym rozwiązaniem będzie posłanie statku na dno zbiornika wodnego. Stało się to dokładnie 2 maja 1933 roku. Od tamtego czasu spoczywał na głębokości 210 metrów. Czemu zatem porównuje się go do Titanica, skoro nie wiąże się z nim podobna katastrofa? W dużej mierze chodzi o aspekty techniczne. Jednym z ważniejszych podobieństw między statkami jest ich silnik.
Parowiec Säntis ma trzycylindrowy silnik parowy, taki jak Titanic. Trzycylindrowy silnik parowy jest bardzo rzadki i jest to jedno z podobieństw z technicznego punktu widzenia
- wyjaśnia Silvan Paganini, prezes stowarzyszenia Ship Salvage Association, cytowany przez "Daily Mail". Ponoć podobny był również sposób zatonięcia statków. Rufa w obu przypadkach podniosła się wysoko w powietrze z powiewająca flagą. Co jednak wiadomo o wydobyciu Saentis?
O Saentis ponownie przypomniano sobie dopiero w 2013 roku, kiedy to natknięto się na jego wrak podczas prac geodezyjnych. Następnie został kupiony przez stowarzyszenie Romanshorn Ship Salvage Association, a w lutym 2024 roku w końcu zatwierdzono plany wydobycia statku z dna. "Alpejski Titanic" zachował się w doskonałym stanie dzięki warunkom panującym zbiorniku. Jeśli zaś chodzi o termin wydobycia, to prace mają rozpocząć się między 18 a 31 marca. Im szybciej zostaną zakończone, tym lepiej dla Saentis, ponieważ zaczęły zagrażać mu małże Quagga będące gatunkiem inwazyjnym w Jeziorze Bodeńskim. Po wydobyciu statek może trafić do jednego ze szwajcarskich muzeów. Z drugiej strony według niemieckiego serwisu travebook.de - na który powołuje się Interia - Paganini stwierdził, że decyzja ta nie została jeszcze podjęta.