Niespełna tydzień temu podpisano porozumienie rządu z NSZZ "Solidarność" w sprawie podwyżek dla pracowników budżetówki, polityki energetycznej Polski oraz wygaszenia emerytur pomostowych. 7 czerwca 2023 r. w Stalowej Woli pojawił się m.in. premier Mateusz Morawiecki, prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz szef związku Piotr Duda. Jakie są tego efekty? Wyjaśniamy.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak twierdzi Urszula Rusecka ustalenia pomiędzy rządem a NSZZ "Solidarność" są reakcją na postulaty zgłaszane przez związki zawodowe i krąg pracowniczy.
To były też te obszary, które próbowaliśmy sygnalizować, a niektóre tematy mieliśmy już rozpoczęte prace, ale niezakończone, bo czekaliśmy na to, co będzie w tych uzgodnieniach
- przekazała szefowa komisji polityki społecznej i rodziny w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Wicerzeczniczka PiS przekonuje, że poszczególne elementy porozumienia mają wejść w życie jeszcze przed końcem tej kadencji.
Dobrze jak poselskie projekty mają pozytywną opinię rządu, bo wtedy jest to spójne, są na to środki. Bo to wszystko wiąże się z wydatkowaniem środków budżetowych i czekamy, aż te projekty będą przelane na ustawy, pewnie połączone z naszymi poselskimi, aby wypracować te rozwiązania jeszcze przed końcem tej kadencji
- tłumaczyła. Z jej zapewnień wynika, że wypracowany konsensus ze związkami zawodowymi "jest z korzyścią dla pracowników".
Jak podaje "Business Insider" rzecznik polskiego związku zawodowego Marek Lewandowski przekonuje, że zapowiadany wzrost płac ma nastąpić jeszcze w 2023 roku.
Jeszcze w tym roku będą środki, które zostaną przeznaczone na podwyżki w budżetówce
- zapewniał Lewandowski, cytowany przez wspomniany portal. Z nieoficjalnych informacji wynika, że planowana podwyżka ma wynosić 8 proc. Warto wiedzieć także, że będzie to kolejny wzrost wynagrodzeń, ponieważ płace w budżetówce w tym roku wzrosły już o 7,8 proc. Co więcej Piotr Ostrowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych twierdzi, że ostateczne podwyżki mogą być dużo większe.
W naszej opinii osiem procent to za mało, biorąc pod uwagę, że w poprzednich latach mieliśmy zamrożony wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej
- zaznacza, cytowany przez "Money".