"Lśnienie" z 1980 roku w reżyserii Stanleya Kubricka nie od początku zyskało poklask wśród widzów. Film został nawet nominowany do dwóch "Złotych Malin" - za najgorszą reżyserię i najgorszą rolę żeńską - jednakże świat szybko przeprosił jego twórców. Aktualnie ekranizacja dzieła Stephena Kinga jest wręcz kultowym horrorem, okrzykniętym perełką kina grozy.
Aby nieco odświeżyć pamięć tym, którzy mieli już okazję obgryzać paznokcie na widok obłąkanego Nicholsona z siekierą w ręku oraz nie psuć zabawy tym, którzy mają zamiar dopiero obejrzeć to dzieło, przypomnijmy tylko, jak ta historia się zaczęła. Aspirujący, lecz mający swoje "demony" pisarz Jack Torrance wraz z żoną i synkiem przybywa do hotelu Overlook, aby skończyć swoją książkę oraz pełnić funkcję stróża. Jego syn, obdarzony darem dostrzegania zjawisk nadnaturalnych, szybko odkrywa, że miejsce jest nawiedzone i ostatecznie doprowadza ojca do obłędu.
Okazuje się, że fabuła nie jest wyłącznie efektem bujnej wyobraźni Stephena Kinga. Hotel Overlook może odwiedzić każdy i na własnej skórze poczuć mrożącą krew w żyłach energię filmu. Miejsce, które sprawiło, że King wpadł na pomysł napisania "Lśnienia", znajduje się w górach w stanie Kolorado.
Hotel Stanley został zbudowany w 1909 roku. Stanął w Estes Park w Kolorado u podnóża Gór Skalistych. Jego właścicielem był chorujący na gruźlicę Freelan Oscar Stanley, któremu lekarz poradził, aby zamieszkał w pobliżu gór. Posłuchał tej rady i tak oto zaczęła się historia "najbardziej nawiedzonego miejsca w Stanach Zjednoczonych". Na początku hotel był miejscem niezwykle luksusowym, odwiedzanym wyłącznie przez elitę. Ekskluzywny obiekt posiadał aż 138 pokoi wyposażonych we własną łazienkę oraz telefon, co w tamtych czasach nie było standardem. Niestety, sielanka szybko została przerwana. Dosłownie chwilę po otwarciu goście zaczęli donosić o dziwnych incydentach - i tak zrodziła się teoria o duchach.
Wiele osób twierdziło, że największa aktywność paranormalna panuje w gigantycznym holu oraz piwnicach wydrążonych w skałach. Pracownicy oraz goście mieli być świadkami między innymi przesuwających się mebli, mrugających świateł, latających kołder, odwiedzin osób zmarłych, w tym pierwszego właściciela, szeptów oraz donośnych śmiechów dzieci. Niektórzy doświadczyli nawet dotyku, który pochodził od "nikogo". Najbardziej nawiedzone mają być pokoje 217, 418 oraz 407 i to właśnie w jednym z nich we wrześniu 1974 roku spędzał noc Stephen King.
King przyjechał do hotelu Stanley wraz ze swoją żoną. Para była wtedy jedynymi gośćmi w budynku. Pisarz wielokrotnie opowiadał, że to, czego tam doświadczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Małżonkowie po zameldowaniu zostawili swojego bagaże w pokoju i wyszli na spacer. Gdy wrócili, ich ubrania były rozpakowane.
Ma to podobno związek z wydarzeniem z czerwca 1911 roku. Wtedy nastąpiła awaria elektryczności z powodu burzy, a pokojówka Elisabeth Wilson, zapalając lampy gazowe, została poważnie ranna i ledwo uszła z życiem. Lampa, która wybuchła, znajdowała się właśnie w pokoju 217. Legenda głosi, że po śmierci jej duch powrócił do hotelu, aby mogła wciąż dbać o gości.
Oboje słyszeli również krzyki dziewczynki wołającej nianię. Co więcej, Stephen King miał także dziwny sen, w którym jego 3-letni syn biegał po hotelowych korytarzach, uciekając przed czymś. Pisarz obudził się w środku nocy i zanim wstał, miał już w głowie zarys fabuły swojej kolejnej książki, którą było słynne "Lśnienie".
Hotel Stanley do dziś budzi ogromny niepokój, a każdy, kto w nim był, twierdzi, że jest to miejsce o dość nieciekawej energii. Obiektem interesują się również tak zwani łowcy duchów, którzy są w tej kwestii wyjątkowo zgodni: aktywność paranormalna jest tam niezwykle silna.