Wszyscy wiedzą, że fast foody nie są najzdrowszym jedzeniem. Nie oznacza to jednak, że produkty wykorzystywane do ich przygotowywania są zwolnione z obowiązku przejścia odpowiednich badań i kontroli. Niestety pewien zakład w miejscowości Brzoza pod Bydgoszczą całkowicie to zignorował. Bydgoscy policjanci znaleźli ogromne ilości mięsa, z którego później robiono kebaby.
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy podejrzewali, że w Brzozie jest prowadzona nielegalna produkcja mięsa kebabowego już w listopadzie 2024 roku. Potwierdziło się to, gdy w końcu udali się na miejsce. Tam w jednej z hal zastali kobietę krojącą surowe mięso. Produkt ten znajdował się również w znacznych ilościach w plastikowych skrzynkach rozstawionych na stołach i podłodze. Jak dowiadujemy się z opublikowanego po tych wydarzeniach komunikatu policji, funkcjonariusze znaleźli w sumie aż 1600 kilogramów zamrożonego mięsa w chłodniach i około 200 kilogramów mięsa surowego. Ich łączną wartość oszacowano na około 70 tysięcy złotych.
Zobacz też: Gminy chcą strzelać do bezdomnych psów. "Sytuacja jest dramatyczna, mieszkańcy apelują o pomoc"
Co ważne, policjantom towarzyszył Powiatowy Lekarz Weterynarii, który oznajmił, że podmiot nie posiada pozwolenia na wykonywanie tego rodzaju działalności w tym miejscu. Ponadto potwierdził, że mięso nie miało oznaczeń weterynaryjnych, nie było poddane odpowiednim badaniom, a co za tym idzie, nie wyznaczono dla niego daty przydatności do spożycia. W sprawie zostało wszczęte postępowanie dotyczące wprowadzania na rynek produktów pochodzenia zwierzęcego w sposób niezgodny z rodzajem działalności określonej dla danego podmiotu w rejestrze prowadzonym przez powiatowego lekarza weterynarii. Co zatem ustalono do tej pory?
O sprawie nielegalnego mięsa kebabowego spod Bydgoszczy przypomina "Gazeta Pomorska". Jak się okazuje, prokuratura potwierdza, że sprawa nie ma charakteru kryminalnego, a działalność zakładu uznano za wyczerpującą znamiona wykroczenia. Ustalono także, że mięso pochodziło od "uznanego producenta". Czy oznacza to jednak, że było bezpieczne dla konsumentów? Trudno to stwierdzić na ten moment, ale te dwie kwestie powinny być na pewno rozdzielone.
Inną rzeczą jest to, czy mięso było uzyskiwane i przetwarzane bez wymaganych badań i zezwoleń, a inną, czy stwarzało zagrożenie dla zdrowia i życia. A takich informacji, na razie, nie posiadamy
- wyjaśnia prok. Włodzimierz Marszałkowski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe, cytowany przez "Gazetę Pomorską". Próbki zabezpieczonego mięsa trafiły już do badań i prokuratura czeka na ich wyniki. Oprócz tego śledczy badają drogi dystrybucji mięsa.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.