Porceddu sardo (pieczone prosię), pane carasau (cieniutki jak papier placek) i fiore sardo (ser) - to właśnie tych przysmaków turyści najczęściej próbują, kiedy odwiedzają Sardynię. W lokalnej gastronomii głęboko zakorzenionym w kulturze i tradycji produktem jest także casu marzu. Skosztowanie tej pozycji wiąże się jednak ze sporą odwagą, ponieważ obecnie mało kto jest przyzwyczajony do zajadania się kremem, w którym żyja larwy. Lokalni gospodarze wierzą, że jest on boskim darem.
Jedzenie robaków od wieków było kultywowane w wielu miejscach na świecie. Jak przytacza sardyński dziennikarz i gastronom Giovanni Fancello, o tego typu diecie wspominali już m.in. Piliusz Starszy oraz Arystoteles. Trudno więc zbadać początki i zapoznać się z dokładną historią stworzenia przepisu casu marzu, jednak wiele wskazuje na to, że zajadano się nim już w czasach Cesarstwa Rzymskiego.
Zobacz też: Zaproponowali dożywotni zapas pizzy w zamian za tatuaż. Miny szybko im zrzedły
Do produkcji sera przystępuje się zazwyczaj w czerwcu. Wytwarzany jest na klasycznym pecorino, którego powierzchnię nacina się tak, aby muchówki z rodziny ważkowatych mogły w niego wejść, zagnieździć się i złożyć jaja. Trawiące białka larwy poprzez swoje działania przyczyniają się do zmiany konsystencji produktu na miękką i kremową. Proces ten trwa około trzech miesięcy.
Serowa pasta ma swoich wielbicieli, ale także przeciwników. W 1962 roku casu marzu zostało uznane za nielegalny wyrób i objęte przez włoski rząd zakazem handlu. Niemniej jednak ser zarejestrowano także jako tradycyjny produkt Sardynii, dlatego jest lokalnie chroniony. W latach 2000 ta kulinarna wariacja doczekała się jeszcze jednego zapisu. Co ciekawe, jej historia znów ma szansę doczekać się kolejnego obrotu spraw.
Zakaz handlu casu marzu nie powstrzymał wielu gospodarzy od regularnej produkcji ich ulubionego przysmaku. Ser wśród lokalnej społeczności wciąż cieszy się sporą popularnością.
To część naszej historii. Jesteśmy synami tego jedzenia. To wynik przypadku, magii i nadprzyrodzonych wydarzeń
- mówi Giovani Fancello cytowany przez CNN. Na ten kulinarny romans nie zdołał wpłynąć nawet zapis z 2009 roku w Księdze Rekordów Guinnessa, gdzie casu marzu zostało ogłoszone najniebezpieczniejszym serem na świecie. "Złą sławę" przypisywano mu przez wzgląd na potencjalne zagrożenie chorobami jelit. Przez lata nie odnotowano jednak żadnego przypadku, który ucierpiałby w wyniku spożycia tego sardyńskiego przysmaku. Co więcej, w ostatnich latach Unia Europejska prężnie działa nad badaniami, które w przyszłości umożliwią legalizację żywności zawierającej owady. Ta zmiana mogłaby wpłynąć na popularność casu marzu.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.