Miejskie strefy płatnego parkowania to nie wszystko. Na terenie metropolii pojawia się także coraz więcej parkingów, za które odpowiadają prywatne podmioty. Wówczas operatorzy mogą narzucać własne zasady i ceny, które nierzadko po prostu zwalają z nóg. Wyjątkowo drogie są między innymi postoje na lotniskowych parkingach, które najczęściej służą osobom poruszającym się przed podróżą własnym autem. Takie parkingi pozwalają również na sprawne odebranie pasażerów, ponieważ pierwsze kilka minut jest za darmo. Potem jednak zaczyna się prawdziwy koszmar.
Na jednym z parkingów znajdujących się na lotnisku w Berlinie pierwsze 10 minut jest za darmo, jednak 15 minut kosztuje już 5 euro (ponad 20 złotych), a godzina 23 euro (około 96 złotych). Koszt jednej doby to aż 553 euro, a więc ponad 2,3 tysiąca złotych. Kwoty są zatem dosyć pokaźne. Jak informuje niemiecki serwis Bild, szary Volkswagen Golf V stoi przed terminalem już od około roku. Dlaczego kierowca nie zgłasza się po swoją własność? Otóż w tym czasie opłata za jego parkowanie przekroczyła już 200 tysięcy euro, co oznacza, że musiałby zapłacić ponad 800 tysięcy złotych. Ponadto licznik cały czas bije, a kwota rośnie dosłownie z godziny na godzinę. Jest to znacznie więcej, niż wart jest sam samochód, natomiast właściciel parkingu również nie jest w stanie nic z tym zrobić. Próba pozbycia się auta mogłaby zostać potraktowana niczym kradzież. Również policja nie może interweniować, ponieważ porzucony samochód znajduje się na prywatnym terenie. Przy tym wszystkim słynny już golf został sprawdzony i nie wzbudza żadnych podejrzeń, a jedynie stale dokłada sobie wydatków.
Początkowo sugerowano, że pojazd mógł zostać skradziony, jednak niemieccy funkcjonariusze obalili tę teorię. Auto nie figuruje w systemie jako poszukiwane, ale właściciel najwidoczniej nie ma zamiaru odebrać go z lotniskowego parkingu. Firma zaś tłumaczy, że spełnia swój obowiązek i zgodnie z regulaminem cały czas nalicza opłaty, czekając na rozliczenie. Losy i dane osoby, która wysiadła z szarego golfa, pozostają nieznane zarówno dla policji, jak i zarządcy parkingu. Warto zaznaczyć, że funkcjonariusze są w stanie dojść do takich informacji poprzez zweryfikowanie numeru rejestracyjnego i VIN, jednak nie widzą takiej potrzeby. Wszystko dlatego, że nadzorowanie parkingu lotniskowego nie jest ich priorytetem. W efekcie samochód wciąż stoi przed terminalem, a zdaniem wielu istnieje szansa, że szybko stamtąd nie zniknie.
Zobacz też: Obraz Matki Boskiej wywołał poruszenie. Ludzi dopatrują się "działania szatana": Ohydne
Według najpopularniejszej teorii, właściciel golfa śpieszył się na samolot i stwierdził, że opłaci parking dopiero po powrocie. Wówczas okazało się, że kwota jest wyższa niż wartość auta i bardziej opłacalne było zostawienie samochodu na parkingu.
Dziękuje my, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.