Stare telefony komórkowe często na jednym ładowaniu baterii bez problemów działały kilka dni, a nawet ponad tydzień. Współczesne smartfony muszą niestety być zasilane znacznie częściej. W związku z tym w ostatnich latach dużą popularność zyskują publiczne ładowarki USB. Okazuje się jednak, że to właśnie z nimi wiąże się potencjalne zagrożenie.
Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze apeluje, aby nie korzystać z darmowych ładowarek USB dostępnych na lotniskach, w hotelach czy centrach handlowych. Mogą być one bowiem modyfikowane przez przestępców tak, aby umożliwiać transfer danych i tym samym wprowadzać na nasze urządzenia złośliwe oprogramowanie dające osobom niepożądanym wgląd w nasze dane. Stąd już niewiele dzieli nas od utraty pieniędzy. Metoda ta jest nazywana "juice jacking". Polskie służby przestrzegały przed nią w Stołecznym Magazynie Policyjnym.
Według niektórych ekspertów wystarczy zaledwie 80 sekund, aby wgrać nam do urządzenia wirusa tą metodą
- czytamy w opublikowanym komunikacie. Ryzyko z tym związane zwiększa się w czasie wakacji lub świąt, gdy wielu z nas więcej podróżuje. Co prawda, zarówno urządzenia z systemem iOS, jak i Android posiadają obecnie zabezpieczenia przed takimi działaniami, ale w pośpiechu możemy np. zignorować powiadomienie o uruchomieniu przesyłania danych. Nawet jeśli wydaje się nam, że nas to nie dotyczy, to warto zadbać o proste dodatkowe środki zapobiegawcze.
Zobacz też: Płacą za prąd - ale na zły numer konta. Operator ostrzega. Można stracić tysiące
Najbezpieczniejszą opcją ładowania telefonu w miejscach publicznych jest korzystanie z tradycyjnej ładowarki, którą podłączamy do gniazdka elektrycznego. Kolejna opcja warta rozważenia to zakup powerbanku. Urządzenie to powinno bez problemu zmieścić się do naszej torebki lub plecaka, a ponadto możemy z niego skorzystać w dowolnym momencie. Jednocześnie należy zaznaczyć, że nawet przy kablach USB wciąż możemy podjąć pewne dodatkowe kroki.
Juice jacking nie jest możliwy, jeżeli nasze urządzenie jest ładowane przy pomocy zaufanego zasilacza sieciowego albo kiedy używany jest kabel USB z samymi przewodami zasilającymi. W przypadku kabli USB z przewodami do transmisji danych między urządzeniem a portem ładowania można podłączyć tzw. blocker danych USB (czasami potocznie też nazywany prezerwatywą USB), aby uniemożliwić przepływ danych
- czytamy w Stołecznym Magazynie Policyjnym. Oprócz tego policja podkreśla, aby zawsze dbać o aktualność naszego oprogramowania. Pomocne może okazać się również zastrzeżenie naszego numeru PESEL.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Komentarze (2)
Korzystanie z tych ładowarek może być niebezpieczne. Wystarczy 80 sekund, aby stracić dane i pieniądze
nie wiem jak srajfony, ale telefony na Androidzie za każdym razem wymagają ręcznego włączenia przesyłu danych