Głowa kota zaklinowała się w szklanym słoiku. Zwierzę chodziło w nim przez kilka dni

W Czechowicach-Dziedzicach od kilku dni trwała akcja ratunkowa bezdomnego kota, którego głowa utknęła w słoiku. Zwierzę błąkało się po ulicach, a szklane naczynie uniemożliwiało mu jedzenie i picie. Do poszukiwań czworonoga zaangażowało się wielu chętnych.

Na początku października fundacja "Mam konta na punkcie psa" z Czechowic-Dziedzic wystosowała apel o pomoc bezdomnemu kotu, którego głowa zakleszczyła się w słoiku. Zwierzak był kilkukrotnie widziany przez mieszkańców w okolicach ulicy Junackiej, jednak nie dało się go złapać, ponieważ w popłochu uciekał przed ludźmi. 

Mnóstwo ludzi zaangażowało się w poszukiwania kota. "Miał dzisiaj dużo szczęścia"

Fundacja informowała o sytuacji kota w mediach społecznościowych. Przekazano, że okoliczni mieszkańcy doskonale go znają. Nawet pracownicy jednej z pobliskich firm dokarmiali czworonoga, dlatego chętnych do pomocy w poszukiwaniach było wielu. Przez kilka dni zwierzę pozostawało nieuchwytne, jednak przełom nastąpił czwartego dnia akcji. Na trop kota naprowadził innych dźwięk tłuczonego szkła. Znaleziono go w starej, zagraconej, blaszanej szopie, gdzie najprawdopodobniej szukał jedzenia.

Kot siedział wciśnięty między zardzewiałe sprzęty i wystraszony jego odkryciem zaczął w popłochu uciekać. Chcąc jednak uciec, zaczął obijać słoikiem o otaczające go sprzęty, tym sposobem słój sukcesywnie zaczął się kruszyć, aż zniknął zupełnie. Wtedy właśnie został narzucony na niego koc, został przytrzymany i umieszczony w transporterze. Można śmiało napisać, że naprawdę miał dzisiaj dużo szczęścia, nie został również poraniony odłamkami szkła a ma jedynie drobne przetarcia

- napisała fundacja w poście na Facebooku. 

Czy bezdomny kot sobie poradzi? Nikt nie chciał go adoptować

Kociak został przetransportowany do lecznicy weterynaryjnej. Mimo faktu, że jego głowa przez cztery dni była zakleszczona w słoiku, jego ogólny stan zdrowia był dobry. Pracownicy fundacji nadali zwierzęciu imię Słoik i oszacowali jego wiek na około dwa lata.

Jego stan zdrowia był na tyle stabilny, że został dzisiaj wykastrowany, zaczipowany i odrobaczony oraz zastosowano preparat do uszu na świerzb. Został też oczywiście nawodniony pod kroplówką

- poinformowano. Fundacja opublikowała zbiórkę na pokrycie kosztów leczenia oraz zaproponowała internautom adopcję kota. Uprzedzono, że zwierzak przez długi czas żył na wolności, więc jego nowi opiekunowie muszą wykazać się cierpliwością i doświadczeniem z takimi czworonogami. Niestety nikt nie zgłosił się po kociaka, dlatego wrócił na ulicę.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: