Wesele to specjalny dzień dla młodej pary. Wszystko powinno być przygotowane, tak jak sobie to wymarzą. Niestety przez lata wyrodziły się pewne tradycje, których brak może generować nieprzyjemne komentarze od gości weselnych. Jedną z nich jest to, co powinno stać na stole. Bo jak to wesele bez rosołu i schabowego?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Idąc na wesele, mamy w głowie piękną, przystrojoną salę, stoły uginające się pod ilością kotletów, bigosu i rosołu oraz ogromne ilości wiekowych trunków - nie tyczy się to wyłącznie osób ze starszego pokolenia. Co jednak zrobić, kiedy państwo młodzi już od lat są na diecie wegańskiej, z powodów na przykład ideologicznych, i nie mogą sobie wyobrazić swojego wielkiego dnia z "martwymi zwierzętami" na stole?
Przykładem takiej pary są Marta i Krzysztof, którzy dietę roślinną stosują już od siedmiu lat. Ślubowali oni sobie dwa lata temu i uznali wtedy przeciw organizacji tradycyjnego wesela. Jak donosi portal kobieta.wp.pl, po cywilnej uroczystości zaprosili do wynajętej restauracji przyjaciół i najbliższą rodzinę, w sumie 20 osób. Najważniejsze było dla nich całkowicie wegańskie menu. Wąskie grono zaproszonych pozwoliło uniknąć im złośliwych komentarzy pod adresem wyboru jedzenia. Jak mówi Marta:
Kiedy zapraszamy gości do nas, również nie podajemy dań mięsnych i jakoś nikt nie ma pretensji. Dlaczego teraz ktoś miałby się czepiać, że nie zje mięsa. Od tego się nie umiera.
Inaczej jednak potoczyła się historia Pauliny, która podczas organizacji wesela zetknęła się z tak nieprzyjemnymi komentarzami, że przez stres sługi czas nie spała ani nie jadła. Jak mówi ona i jej mąż nie jedzą mięsa z powodów zdrowotnych i ekologicznych. Ich rodziny uznały, że to tylko "przejściowe dziwactwo" i z czasem im przejdzie. Podczas organizacji wesela, ich bliscy oczekiwali dużej imprezy, na co młodzi przystali, mimo że odłożone pieniądze chcieli przeznaczyć na inny cel. Zaznaczyli sobie jednak, że wesele będą robić po swojemu, czyli "bez rosołku i kotlecika". Paulina relacjonuje, że przeżyła wtedy piekło. Nasłuchała się, że nie szanuje swoich gości i próbuje narzucać swoją dziwaczną dietę innym. Jak mówi, stanęło na tym, że na zaproszeniach dali adnotację, że na weselu serwowane będą dania wegańskie. Opowiada, że:
Uznaliśmy, że jak komuś się nie podoba, to niech nie przychodzi.
Mimo obietnic, że nikt się nie zjawi, w rzeczywistości zabrakło wyłącznie kilku gości. Paulina żałuje jednak, że organizowała wesele, ponieważ stres był przeogromny.