Tatrzański Park Narodowy to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc w Polsce. Jego największą atrakcją jest m.in. Morskie Oko i to właśnie tutaj pojawia się problem. Okazuje się, że towarzyszące ludziom emocje potrafią wyrządzić wiele złego, a ich działanie mieć wpływ na obecną w tym miejscu przyrodę. O co dokładnie chodzi? Sprawę wyjaśniają przedstawiciele TPN - jest oficjalny apel do odwiedzających.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Niestety, nie wszyscy turyści odwiedzają to miejsce, aby odpocząć od codziennych obowiązków i zaznać trochę spokoju. Niektórzy mają inny cel - zniszczyć to, co do nich nie należy.
Nie dla takich widoków przychodzimy do parku narodowego! Niestety, coraz częściej w Tatrach możemy obserwować przykłady wandalizmu w postaci napisów/graffiti na skałach
- informują z żalem przedstawiciele TPN. Wśród miejsc, które najczęściej padają ofiarą "graficiarzy" jest właśnie wspomniane Morskie Oko.
Zniszczenia powstają m.in. wokół Morskiego Oka – apelujemy, nie podpisujcie się na skałach! Być może nie wiecie, że jeden z naszych pracowników lub wolontariuszy będzie ciężko pracował nad usunięciem tych napisów
- czytamy na oficjalnym profilu na Facebooku. Jak się okazuje, likwidacja szkód wyrządzonych przez odwiedzających, to niemalże karkołomne zadanie.
Zdaniem pracowników TPN problem jest bardzo poważny. Wszystko dlatego, że na terenie parku nie można używać środków chemicznych, więc czyszczenie staje się bardzo żmudnym zajęciem. Co więcej, cierpi na tym również roślinność.
Ich usunięcie wiąże się z wielkim nakładem pracy: wyniesienia potrzebnych narzędzi (zniszczenia są choćby na szczycie Świnicy) i żmudnego, ręcznego ścierania napisów i malowideł ze skał. Często są one już nie do usunięcia. Pracując w ten sposób, niestety niszczymy bezpowrotnie roślinność naskalną, a szybciej działających środków chemicznych użyć nie możemy, bo mogą one dostać się do środowiska
- dodaje TPN. Osoby, które zignorują apel, muszą liczyć się z karą pieniężną - jej minimalna wysokość to 500 zł. Sprawa może być także skierowana do sądu, a wszystko zależy od tego, jaką decyzję podejmie TNP.