Temat uciążliwych turystów w ostatnim czasie pojawia się coraz częściej. Nie tak dawno pisaliśmy o sytuacjach w Pradze, Mediolanie i Como. Tym razem zaś chodzi o Minorkę, hiszpańską wyspę na Morzu Śródziemnomorskim, drugą co do wielkości w archipelagu Balearów. Z odwiedzającymi to miejsce postanowili walczyć konkretnie mieszkańcy urokliwej wioski Binibeca Vell. Jakie mają powody?
Minorka to kierunek chętnie wybierany przez osoby poszukujące spokojnego wypoczynku w pobliżu przyrody. Z roku na rok staje się jednak coraz bardziej popularna, do czego w dużej mierze przyczyniają się media społecznościowe. Większe tłumy turystów oznaczają z kolei, że nie wszyscy z nich będą szukać spokoju i wyciszenia. Jak donosi "The Guardian", mieszkańcy Binibeca Vell skarżą się na hałas, całonocne imprezy i niewłaściwe zachowania turystów, w tym wchodzenie na prywatne posesje. Warto podkreślić, że wioska jest prywatnym osiedlem mieszkaniowym. Jednocześnie podkreślają, że w zaistniałej sytuacji nie obwiniają bezpośrednio odwiedzających, a urzędników, którzy nie podejmują żadnych kroków w związku z narastającym problemem.
Binibeca Vell w ostatnich latach odwiedza około 800 tysięcy osób rocznie, przy czym większość wizyt przypada na okres od maja do października. Już w zeszłym roku mieszkańcy wystosowali prośbę do turystów o odwiedzanie wioski tylko w określonych godzinach. W tym roku być może konieczne będzie podjęcie bardziej drastycznych kroków, gdyż oczekiwany jest wzrost liczby odwiedzających do miliona. W zeszłym miesiącu godziny wizyt zostały ograniczone do przedziału od 11 do 20, ale to nie koniec rozważanych rozwiązań.
Niewykluczone, że jeszcze 2024 roku wioska stanie się niedostępna dla turystów.
Jeśli administracja nadal będzie nas zostawiała z tym problemem, w sierpniu przeprowadzimy wśród właścicieli nieruchomości głosowanie, czy całkowicie zamknąć wioskę dla odwiedzających
- zapowiada cytowany przez "The Guardian" Óscar Monge, który stoi na czele grupy reprezentującej 195 właścicieli nieruchomości Binibeca Vell. Rozwiązanie takie byłoby krzywdzące dla około stu rodzin, które prowadzą w okolicy hotele, bary i sklepy z pamiątkami. Monge przyznaje, że to trudna decyzja, ale mieszkańcy wioski czują się do niej zmuszeni. W zeszłym roku otrzymali od władz 15 tysięcy euro (około 64 tysiące złotych) na pomoc w usuwaniu śmieci, a urzędnicy zobowiązali się do lepszego szkolenia przewodników turystycznych odwiedzających okolicę. Nie przyniosło to jednak satysfakcjonujących rezultatów, a w tym roku umowa nie została przedłożona. W najbliższych dniach ma się odbyć też spotkanie pomiędzy stronami.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.