Wiele osób jest przekonanych, że świat zwierząt to prawdziwa walka o przetrwanie. Przeżyją tylko najsilniejsze osobniki, które troszczą się wyłącznie o swoje dobro i własnego potomstwa. Okazuje się jednak, że niektóre gatunki wykazują się niesamowitą opiekuńczością w stosunku do potrzebujących istot. Przepięknym przykładem może być pewna kura, która wzięła pod swoje skrzydło wyjątkowego malucha.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Posiadanie własnych zwierząt gospodarskich wiąże się z dużą ilością pracy i całą masą obowiązków. Poświadczyć może o tym Beth, która mieszka na wsi, gdzie hoduje kury. Regularnie udaje się jej również rozmnażać posiadane kwoki. Nie widziała więc nic dziwnego w tym, że jedna z jej kur nie chciała opuścić swojego gniazdka i widocznie coś ogrzewała. Beth wiedziała bowiem, że trwa właśnie okres rozrodczy, więc zachowanie zwierzaka nie wzbudziło żadnych podejrzeń. Któregoś dnia kobieta postanowiła sprawdzić, czy jajka wysiadywane przez kurę są całe i zdrowe. Zdarzają się bowiem sytuacje, w których jedno ulega uszkodzeniu. Konieczne jest wówczas jak najszybsze usunięcie go z gniazda, by nie psuło się pod kurzą piersią. Gospodyni jednak nie była w stanie przewidzieć, co znajdzie. Jak się okazało, wcale nie były to jajka, a pewna niewielka istotka, która nigdy w kurniku nie powinna się nawet znaleźć. Mimo wielu lat doświadczenia w opiece nad kurami Beth w życiu nie widziała niczego podobnego. Jej kwoka zachowywała się dokładnie tak, jak gdyby opiekowała się własnymi pisklętami. Ukryte pod jej skrzydłami nie były jednak jajka, ani nawet młode jakiegoś ptaka.
Beth pod swoją kurą znalazła malutką wiewiórkę. Ten widok nasunął gospodyni nie jedno, a dwa pytania. Po pierwsze, dlaczego kura zdecydowała się na "adopcję", skoro przynajmniej teoretycznie nie powinna jej interesować opieka nad młodymi innego gatunku, a już w szczególności nad ssakiem. Po drugie, skąd w ogóle stworzenie wzięło się w jej kurniku. Choć kura była bardzo opiekuńcza względem wiewiórki, Beth musiała podjąć ciężką decyzję. Wiedziała, że pomimo najszczerszych chęci, ptak nie będzie w stanie zapewnić maleństwu wszystkiego, czego potrzebuje. Mała wiewiórka była zbyt młoda, by przeżyć bez matki, której najprawdopodobniej coś się stało. Maluszek w poszukiwaniu ratunku jakimś cudem dostał się do kurnika, gdzie pomoc znalazł u swojej "adopcyjnej" mamy. Gospodyni zadzwoniła po przedstawicieli organizacji zajmującej się pomocą dla dzikich zwierząt. Nawet im ciężko było uwierzyć w to, co wiedzieli. Zabezpieczyli maleństwo i udzielili jej profesjonalnej pomocy. Wiewiórka potrzebowała przede wszystkim jedzenia, ponieważ ciepło zapewniła jaj kurza mama.