Gdy się obudził, ujrzał na tarasie dzikie zwierzę. Drapieżnik wylegiwał się w słońcu na patio

Ten poranek miał być taki sam jak każdy inny. Jednak kiedy po przebudzeniu mężczyzna wyjrzał przez okno, to co zobaczył, z pewnością go zaskoczyło. Taki widok budzi zapewne lepiej niż filiżanka najmocniejszej kawy. Na jego tarasie wylegiwał się pewien drapieżnik.

W naszych ogródkach niekiedy możemy spotkać uroczych gości. Czasami będzie to kot sąsiada, jeż szukający schronienia przed mrozem czy niewielkie ssak, taki jak nornica, czy mysz. Okazuje się, że pewien mężczyzna ujrzał na tarasie nieco większe zwierzę, a do tego drapieżnika

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Ekspertka: Niewiele osób pyta, jakie wilki tak naprawdę są

W ogrodzie wylegiwało się dzikie zwierzę. Drapieżnik nie chciał opuścić wygodnego legowiska

Poranek to dla wielu osób czas na spokojne rozpoczęcie dnia. Niekiedy jednak poranną rutynę może zakłócić niespodziewany gość. Tym razem nie chodzi o listonosza czy kuriera, a o groźne zwierzę. Pewien mężczyzna z San Francisco po przebudzeniu postanowił zacząć dzień od wyjrzenia przez okno i podziwiania miasta, jednak jego wzrok przykuło stworzenie leżące na jego patio. Okazało się, że na ogrodowej kanapie wyleguje się kojot, który postanowił uciąć sobie drzemkę. Zwierzę jakby nigdy nic zażywało kąpieli słonecznej i ani myślało opuścić wygodne legowisko. Nawet gdy właściciel domu zbliżył się do niego, kojot ani drgał. Spokojne zachowanie drapieżnika zaniepokoiło mężczyznę, obawiał się, że mógł zostać ranny lub jest chory. W związku z tym niezwłocznie skontaktował się ze służbami zajmującymi się zwierzętami. 

Podszedłem do kojota i zacząłem z nim rozmawiać, mówiąc mu, że czas wstawać. Spojrzał na mnie, wstał, przeciągnął się i udał się na skraj podwórza

- wspomina spotkanie z kojotem pracownik Animal Care & Control San Francisco w poście opublikowanym na Facebooku.

Dlaczego kojot nie chciał opuścić posesji? Powód okazał się błahy 

Po przybyciu na miejsce pracownik przyjrzał się kojotowi. Jego zdaniem zwierzę było zdrowe i prawdopodobnie nie chciało opuścić posesji, ponieważ było ono doskonałym miejscem na odpoczynek. 

Kojot wyglądał jak młody, zdrowy samiec, który prawdopodobnie niedawno został wyrzucony z lęgowiska i próbował przedostać się przez miasto

- czytamy w mediach społecznościowych Animal Care & Control San Francisco. Okres jesienno-zimowy to czas kiedy młode kojoty opuszczają swoich rodziców i rozpoczynają poszukiwania partnera lub partnerki, aby założyć własną rodzinę.

Kojoty pojawiające się w miastach nie są czymś niespotykanym. Czy są agresywne?  

Według szacunków w San Francisco od kilkunastu lat liczba kojotów jest stała i wynosi około 100 osobników. Choć kojoty mogą napawać lękiem to są bardzo pożyteczne - zjadają drobne gryzonie, które mogą przenosić choroby. Dodatkowo ssaki te są dość nieśmiałe w kontakcie z ludźmi i zazwyczaj nie są agresywne. Do ataku może dość jednak w sytuacji, gdy zwierzę poczuje się zagrożone lub chce chronić młode. Wbrew pozorom, kojoty pojawiające w dużych amerykańskich miastach nie są niczym niezwykłym - informuje "New York Post".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.